Rano obudziły mnie promienie słońca. Uniosłam rękę, żeby zgarnąć słowy z czoła i obudziłam tym Patryka. On uśmiechnął się do mnie, podniósł się i pocałował. Próbowałam się poprawić na łóżku, a chłopak mi pomógł. Wtedy wszedł lekarz, a ja zapytałam się o godzine i kiedy będą wyniki.
-Jest po 11, a wyniki będą za godzinę. I... Panno Wolf. Pozwoliłem sobie zadzwonić do pani lekarza z Polski. Jakoś się dogadałem i dowiedziałem się paru rzeczy. Jeśli wyniki okażą się niepozytywne, wtedy będziemy jeszcze musieli, panno Wolf, porozmawiać troche poważniej. - oznajmił doktor, uśmiechnął się lekko i wyszedł.
Spojrzałam na Pat'a a on mnie od razu przytulił. Nie wiedziałam o czym myśleć, co takiego sie dowiedział. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek na coś chorowałam. Zastanawiałam się jeszcze chwile, ale z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
-Hej, Monn... Coś nie tak? - zapytał
-Zobaczymy za kilka godzin. - odpowiedziałam
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - złapał mnie za rękę i się szeroko uśmiechnął.
Zauważyłam, że dużo osób ostatnio się do mnie uśmiecha, a ja nie wiem jak to przyjąć. Działo się tyle rzeczy, że nie wiedziałam o czym myśleć. Jedyne czego potrzebowałam to spokój, ale nie łatwo mogłam go zyskać.
Powiedziałam Patrykowi, żeby pojechał do domu, ale on się nie zgodził i chciał poczekać do wyników badań. Godzina mijała jak wieczność. Ja nie wiedziałam co robić. Wstałam z łóżka z małą pomocą Pat'a. Przeszliśmy się trochę po szpitalu. To mi dobrze zrobiło. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, czasem wymieniliśmy kilka zdań. On wiedział, że to dla mnie bardzo trudne. Nie tylko mój stan, ale także śmierć matki. Wróciwszy do sali, lekarz już tam był. Byłam wdzięczna Patrykowi, że jest ciągle przy mnie. Nawet po tym jak się dowiedział, że we mnie powstało nowe życie, a on nie jest ojcem. Zaakceptował to, dlatego, że mnie kocha. A ja jego. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Usiadłam, a chłopak stał obok mnie. Lekarz chrząknął i zaczął przeglądać jakieś kartki. Raz patrzył na mnie, raz w te papiery i tak kilka razy. Zaniepokoiłam się i chciałam coś powiedzieć, ale on mnie wyprzedził.
-Panno Wolf... Nie będę owijał w bawełnę, powiem od razu. - w końcu, pomyślałam, no mów, dziwnie się na niego spojrzałam - Będziemy musieli poważnie porozmawiać. - zatkało mnie, czyli jednak coś było nie tak. - Przypomina może sobie pani, czy w dzieciństwie chorowała pani na jakieś choroby związane z pani drogami płodowymi?
-Nie pamiętam, zastanawiałam się nad tym, ale nie jestem w stanie nic sobie przypomnieć.
-W takim razie będę musiał skontaktować się znowu z pani lekarze w Polsce.
-Panie Flint, czy ja... Czy dziecko... Czy z nim wszystko w porządku? - zapytałam zmartwiona
-Jak na razie tak, ale o tym porozmawia sobie pani z panią...Cyp.. Cypry...
-Cyprynska - uśmiechnęłam się do lekarza, który nie umiał wymówić tego nazwiska.
Wyszedł. Zamknęłam oczy i odetchnęłam trochę z ulgą, mimo tego, że tak naprawdę nic nie wiedziałam z tego co mi doktor powiedział. Całe moje życie było teraz pod wielkim znakiem zapytania. Co dalej? Czy jestem na coś chora, czy może byłam kiedyś i nie pamiętam? Czy moje dziecko urodzi sie zdrowe? Czy będę na pogrzebie matki? Czy wrócę do swojego kraju i tam zostanę? Dlaczego Nathan się nie odzywa? Dlaczego Patryk jeszcze jest przy mnie? Czy on mnie nadal kocha? Co tak naprawdę czuje do mnie Sykes?
Tyle pytań, brak odpowiedzi. Jakiejkolwiek. Zasnęłam, znowu myśląc o tym wszystkim. Śniło mi się, że jestem sama wśrodku wielkiej puszczy. Nie wiedziałam gdzie iść i nagle usłyszałam płacz dziecka. Zaczęłam biec. Płacz ucichł i usłszałam strzały, ale również jakiś krzyk. Przeraziłam się. Ukucnęłam i zakryłam uszy. Krzyki w mojej głowie były coraz głośniejsze. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jakąś postać zbliżającą się do mnie. W ręce trzymała broń. Krzyknęłam mimo hałasu wytwarzanego w mojej głowie. Obudziłam się.
Byłam zmęczona tym snem. Pat siedział i uspokajał mnie. Zobaczywszy go uspokoiłam się. On wstał, przytulił mnie, a ja szepnęłam mu:
-Nie zostawiaj mnie, proszę.
-Nigdy! - odpowiedział i mnie pocałował.
Na następny dzień lekarz powiedział, że mogę wyjść, ale mam na siebie uważać. On sam nie wiedział co tak naprawdę może mi być. Wróciłam z chłopakiem do domu, gdzie powitali nas Justin i Natalie. Ucieszyłam się widząc ich. Mimo, że minęło tylko 48 godzin jak ich nie widziałam. Zjedliśmy razem obiad, który oni przygotowali i Natalie oznajmiła mi, że ma dla mnie niespodziankę. W sumie nie tylko ona, ale tak jakoś wyszło, że sama była zmuszona mi to powiedzieć.
-Monn, wiem, że Ci jest bardzo ciężko. Ta sprawa z mamą... Może przejdę do tematu. Chodzi o to, że mam dla Ciebie bilet do Polski - po tych słowach nie spodziewałam się sojej rekacji, przytuliłam ją i nawet łzy zaczęły mi lecieć
-Dziękuję. Nie wiesz jak bardzo mnie na tym zależało, jak będę mieć tyle pieniędzy to Ci oddam...
-Ale czekaj, czekaj.. Nie tylko Ty lecisz. Postanowiliśmy, że razem z Tobą zabierze się Justin, który zafundował Ci to i nic nie musisz zwracać, no i jeszcze jedna osoba.
-Kto? - zapytałam zaciekawiona
-Nathan. - odpowiedziała.
-Serio? Odzywał się do Was?
-Podobno dostał od Ciebie pewnego sms'a. Wczoraj tutaj był. Powiedziałam mu wszystko i razem z Justin'em i Patrykiem tak postanowiliśmy. Samolot masz po jutrze - uśmiechnęła się a ja ją jeszcze raz przytuliłam.
Wieczorem postanowiłam zadzwonić do Sykes'a. Chciałam z nim porozmawiać. Dawno nie słyszałam jego głosu. Po kolacji udałam się do pokoju. Był pusty. Patryk jeszcze z pracy ie wrócił. Dzisiaj ma nockę. A Justin gdzieś pojechał razem z Natalie. Byłam sama. Usiadłam na łóżku i wzięłam w rękę mój telefon. Wykręciłam numer do Nathan'a. Po czwartym sygnale się rozłączyłam i rzuciłam komórkę na pościel. Wstałam i przeszłam się po mieszkaniu. Dziwnie się czułam. Było już ciemno, byłam sama. Miałam zapaloną małą lampkę w pokoju. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Trochę się wystraszyłam. Ruszyłam po niego. Na wyświetlaczu pokazał mi się Nathan. Odebrałam.
-Cześć - powiedziałam pierwsza
-No hej. Tęsknię za Tobą - odpowiedział
-Ja za Tobą też. I dziękuję za wyjazd. Będzie mi trochę trudno na te kilka dni zostawić Patryka, ale mam nadzieję, że sobie poradzi.
-Też tak myślę. Co robisz? - zapytał
-Siedzę sama w domu, a co?
-A mogłabyś otworzyć drzwi? - zdziwiłam się, ale poszłam i otworzyłam.
W tej samej chwili rozłączyłam rozmowę i się uśmiechnęłam.
-Nath - przytuliłam go - Jak ja dawno Cię nie widziałam.
-Ooo.. Ale jesteś... - zaczął
-Duża, tak wiem.. - zaśmiałam się - Nie tylko Ty mi to mówisz.
-Przepraszam, że tyle się nie odzywałem.
-Oh.. Nie przejmuj się. Ja też mogłam napisać czy coś. Wchodź. Zaraz powinni wszyscy wrócić. - uśmiechnęłam się i wpuściłam go do domu.
Byłam pewna, że Jus z Nat zaraz powinni być. Razem z Nathan'em czekaliśmy na nich.
_________________________________________________________________________________
I kolejny! ;D Mam nadzieję, że się cieszycie, mimo, że tak późno!
no no no...
OdpowiedzUsuńpowinni być i ich nie ma, ciekawe co robią XD
podsumowując rozdział.. hmm.. zastanawia mnie co wydarzy się z Twoim dzieckiem, mam nadzieję, że nie poronisz czy coś.. może Nathan będzie chciał być z Tobą i może to będzie Jego dziecko? ^^
ZNOWU NIE MOGĘ DODAĆ KOMA ;_;
OdpowiedzUsuńprzeczytałam od razu ale oczywiście jak to mój telefon ...
kolejny prosimy!