piątek, 22 marca 2013

Rozdział 30 - the end

Przepraszam za to co zaraz przeczytacie... Moja wyobraźnia nie zna granic. Ale teraz macie miłą lekturę, która mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

---------------


-To idziesz, czy wracamy do domu?
Siedziałam razem z Kacprem w samochodzie i bałam się z niego wyjść. Byliśmy dwa domy dalej od Nathan'a. W jednej chwili nie chciałam tam iść, a w drugiej pragnęłam aby to wszystko już się wyjaśniło. Spojrzałam na kuzyna i bałam się. Bałam się, że Sykes mnie stamtąd wyrzuci, że mnie nie wpuści. Myślałam o tym wszystkim co powiedział Jay. Zdawałam sobie z tego sprawę, że Nathan'owi na mnie zależało i to bardzo. Wiedziałam, że w tej chwili nie jest najlepiej, że może o mnie myśleć różne rzeczy.
Wzięłam głęboki oddech. Poprawiłam swoje ubrania, tak z przyzwyczajenia. Jeszcze raz zerknęłam na Kacpra. Siedział znudzony i bawił się swoją komórką. Nie obchodziło go to co teraz zrobię. On zbyt dobrze mnie znał, znał mój każdy ruch, wszystkie myśli. On wiedział co było dla mnie dobre, a co złe. Lepszego kuzyna nie mogłabym mieć. Nachyliłam się trochę, pocałowałam go w policzek i powiedziałam:
-To idę. - uśmiechnęłam się, wychodząc ciągle miałam wyraz zadowolenia na twarzy.
Byłam tak niedaleko tego domu, a ta droga dłużyła mi się. Myślałam, że to przez to, że może nie powinnam tam iść. Znajdowałam się już coraz bliżej, serce biło mi coraz szybciej. Stanęłam przed drzwiami i moja ręka zatrzymała się tuż przed drzwiami. "Zapukać, czy nie zapukać?" pytanie, które przez tą chwilę miałam w głowie.
Nagle drzwi zaczęły się otwierać. Zobaczyłam w nich Nathan'a i byłam trochę zaskoczona. A on uśmiechnął się do mnie.
-Cześć. - wypowiedział to drapiąc się po głowie.
-Cześć. - odpowiedziałam trochę zawstydzona.
-Wejdź.. - cofnął się trochę i zrobił dla mnie przejście.
Przekroczyłam próg nie patrząc na niego i czułam się zmieszana tym wszystkim.
-Widziałem jak idziesz - zaczął - Akurat przez okno spojrzałem. - tłumaczył się.
Spojrzałam na niego, Nath otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz po chwili je zamknął.
-Napijesz się czegoś? - zapytał i skierował się do kuchni.
Podążyłam za nim i patrząc na wszystkie pomieszczenia przypomniało mi się, jak spałam u niego. Wtedy jeszcze moje życie nie było tak odwrócone do góry nogami. Miałam normalne życia, no prawie. Wspaniałych przyjaciół, bez wielkich problemów. Za bardzo cofnęłam się w przeszłość. Zbyt duży ból wywołało to u mnie. Chciałam coś powiedzieć, lecz łzy pokazały mi się w oczach. Szybko je wytarłam, aby Nath nie zauważył.
-Nathan... - starałam się na niego spojrzeć - Nie przyszłam tutaj w odwiedziny, sam to dobrze wiesz.
Chłopak podszedł do mnie, a ja chciałam się rozpłakać. Usiłowałam nie wybuchnąć płaczem, lecz to było silniejsze ode mnie. Sykes przytulił mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Te same słowa wypowiadał kiedyś. Kiedyś kiedy byliśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi.
-Nic nie mów. - przytulał mnie i gładził po włosach. - Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza.
Spojrzałam na niego. Odsunęłam się trochę i wytarłam łzy.
-Ale... To wszystko. Przecież...
-Cicho już. Nie wracajmy do tego co było. Okay? Ale mam jedno pytanie...
Patrzył się na mnie, a ja kiwnęłam głową.
-Wiesz czyje to dziecko? - zapytał.
-Nie. - odpowiedziałam z trudem.
-Dobrze. Więc...Monn bez względu na to co ostatnio się działo, bardzo mi na Tobie zależy. Kocham Cię... - chciał mnie pocałować, lecz ja uniknęłam go i tylko go przytuliłam.
-Nieważne co się stało, nieważne jak oni mówią. Ja zawsze Tobie wierzyłem, musiałem to przemyśleć, ale nigdy nie straciłem wiary w Ciebie. Monika... Wiem, że teraz jest jak jest, ale nie opuszczę Cię.
Patrzyłam i słuchałam go. Trochę ciepło zrobiło mi się i lekko się uśmiechnęłam.
-Dziękuję. - powiedziałam, a on mocno mnie przycisnął do siebie.
-Nie dziękuj. - odpowiedział.
Po chwili uświadomiłam sobie, że Kacper siedzi w samochodzie i nadal na mnie czeka. Odsunęłam się do Nathan'a.
-Przepraszam, zaraz wracam. - szybko ruszyłam do wyjścia.
-Gdzie Ty...  - zaczął.
-Zaraz wrócę - powtórzyłam.
Poszłam do samochodu kuzyna, a on nadal w nim siedział. Otworzyłam drzwi.
-Co jest? - zapytał.
-Idziesz?
On wysiadł ze samochodu, zamknął go i podążył za mną.
-Nath..Kacper ze mną przyjechał i wiesz. Trochę długo tutaj gadaliśmy, nie chciałam żeby tak siedział w samochodzie.
-Spoko. - uśmiechnął się. - Napijecie się czegoś? Czy coś? - spytał.
-To co Wy... Już.. Ten... Tego.. - jąkał się mój kuzyn, a ja się zaśmiałam.
-Pogodziliśmy się. Tyle Ci wystarczy? - spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.
-Dobra. O nic więcej nie pytam, bo i tak mi nie powiecie - Nathan wybuchnął śmiechem i poszliśmy do kuchni.
-Czego się napijecie? - spytał
-Ja poproszę wody - powiedziałam.
-A ja co tam masz... - Kacper podszedł do niego - Może być ten sok - odpowiedział i wskazał napój pomarańczowy.

Dni mijały, codziennie czułam się coraz gorzej. Ollie w końcu zabrał mnie na oddział. Leżałam na jednej z sal i trochę się nudziłam. Byłam już tutaj pięć dni i nie miałam co robić. Ollie miał kilka dni wolnego, ponieważ trochę się przeziębił. Codziennie przychodził do mnie Kacper i Nathan, gdyż zamieszkał na kilka dni w Hemel. Miło było, gdy przychodził i rozmawialiśmy. Postanowiliśmy nie wracać do tamtej sprawy. Uznaliśmy, że nie ma po co, a dziecko jak się urodzi to wtedy dowiemy się kto jest ojcem. Nathan zachowywał się w stosunku do mnie bardzo opiekuńczo. Pomagał mi, wspierał mnie, tak jak kiedyś.
Kilka dni później Ollie zaproponował, że wyjdzie ze mną na spacer, ponieważ nie mogę tak ciągle siedzieć w szpitalu.
-Przyda Ci się trochę świeżego powietrza. - powiedział.
Ubrałam się jakoś normalnie i wyszliśmy. Wzięłam go pod rękę i spacerowaliśmy w parku obok szpitala.
-Już niedługo poród. Dobrze się czujesz? - spytał.
-Tak, tak.. Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się do niego.
-A ten Nathan.. Czy jak mu tam. Ten co do Ciebie przychodzi to.. Kim dla Ciebie jest?
Spojrzałam się na niego i byłam bardzo zdziwiona jego pytaniem.
-To jest mój przyjaciel. Mówiłam Ci o nim...
-A co on?
-Tak, to on. I może być też ojcem dziecka. Ale dopiero dowiemy się tego za...
-...Za tydzień. - uśmiechnął się do mnie.
-Serio? Już?
-Tak. Nie chciałem Ci nic mówić, bo ciągle byłaś w stresie, chciałem żebyś się zrelaksowała. A teraz w sumie to i tak niedługo, więc mogłem Ci powiedzieć.
-No, no, no... Osz Ty. - popchnęłam go lekko w ramię i w tej samej chwili zobaczyłam jak Nathan robi zdjęcia z fankami.
Patrzyłam się na niego i myślałam o tym jak to będzie jeśli dowie się, że jest ojcem. Tzn. nie wiedziałam tego na sto procent, ale tak przypuszczałam. Już wcześniej o tym myślałam. Nie chciałam mu zniszczyć kariery. Nie chciałam żeby pisali o mnie różne rzeczy w gazetach, bo na pewno by tak było. Czy ja sama chciałam się w to mieszać? Czy chciałabym być z kimś kto non stop pracuje? Kto nie ma prywatnego życia, bo media  chcą wiedzieć wszystko? Czy ja tego chciałam?
Wróciłam z Olli'em do szpitala i powiedziałam, że chce być teraz sama. Nie wiedział co mi się stało, bo w sumie to nic, ale musiałam pomyśleć. Przeprosiłam go i położyłam się na łóżku, a potem zasnęłam.
Nathan przychodził codziennie. Z dnia na dzień myślałam o nim więcej. O tym jak by to było. Próbowałam zachowywać się normalnie. Aż nadszedł czas porodu.

-Witaj piękna. - powitała mnie Nalia razem z Jay'em.
-Cześć. - odpowiedziałam.
-Jaki słodziak. - uśmiechnęła się dziewczyna.
Siedziałam w swoim pokoju u cioci na łóżku. Obok mnie leżał mały. Leon. Tak nazwałam swoje dziecko. Nalia i Jay usiedli obok mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Doszło do tego, że powiedziałam im co zamierzam zrobić. Potrzebowałam tylko jakiegoś dna Nathan'a i Justin'a. Loczek zaproponował, że może mi załatwić, więc się bardzo ucieszyłam. Powiedziałam im też, że nie chcę żadnego z nich aby się dowiedział. Chciałam urwać z nimi kontakt. Tak byłoby najlepiej dla mnie i dla nich.
Czas leciał szybko, minął miesiąc. Mały był coraz większy. Mieszkałam nadal u cioci. Przyszedł list do mnie. Wyniki. Otworzyłam kopertę. Nathan... Wynik pozytywny. Wtedy już wiedziałam co zrobić. Leoś spał, a ja założyłam słuchawki i włączyłam "I'll be your strength". Wróciłam wspomnieniami do dni, gdy byłam młoda, gdy miałam marzenia, które były dla mnie nieosiągalne. A teraz? Słyszałam jedynie głos Nathan'a w piosence.
"We can stand so tall together. 
We can make it through the stormy weather. 
We can go through it all together, do it all together, do it all.
 I’ll be your strength.
 I will, I will, I will. 
I’ll be your strength. 
Yes oh , yes I will."


Minęło pół roku. Nie miałam kontaktu z Nathan'em, Patrykiem ani Justin'em. Jay przysłał mi zdjęcia, gdy Sykes był mały. Nathan. Leon. Miałam dużo chwil zwątpienia. Czasem miałam dość swojego życia, czasem dziękowałam Bogu, że je mam i mam takiego małego, kochanego i słodkiego synka. Nieważne, że to dziecko było Nathan'a, ważne, że było moje.
Teraz mam 30 lat, dwójkę wspaniałych dzieci i kochającego męża Olli'ego. Cóż chcieć więcej? Od dnia porodu nie miałam kontaktu z żadnych z chłopaków, nawet nie chciałabym. Mieszkam w Polsce. Wróciłam do kraju. Ollie nauczył się języka i pracuje tutaj w szpitalu. Mimo, że tyle przeszłam nie wracam do przeszłości. Liczy się tylko to co jest teraz i moja przyszłość.

_________________________________________________________________________________

I tak oto zakończyłam to opowiadanie. Już wkrótce kolejne zacznę, mam już wiele pomysłów :) Jeśli ktoś by chciał czytać nowe to pisać w komentarzach :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 29

Pomogłam cioci przy obiedzie i powiedziałam jej, że ma Jay przyjechać. Gdy skończyliśmy posiłek, ona pojechała do pracy, wujek poszedł spać, ponieważ musiał wcześnie wstać, Kacper oczywiście przy komputerze, a Ola w szkole. Włożyłam naczynia do zmywarki i na chwilę usiadłam na kanapie. Niestety nie posiedziałam długo, zaraz po tym jak włączyłam telewizor zapukał Jay do drzwi. Wstałam i skierowałam się w tą stronę. Uśmiechnęłam się otwierając mu drzwi i przywitałam się z nim.
-Hej piękna. - powiedział.
-Dobra, dobra.. Na pewno nie piękna, ale duża i otyła - zaśmiałam się - Wchodź już.
Jay wszedł do domu, zdjął buty i usiadł na kanapie.
-Chcesz coś do picia? - zapytałam
-Może być herbata - odpowiedział.
-A tak w ogóle, Nalia nic nie pytała? - spytałam idąc do kuchni i nastawiają wodę.
-Nie, powiedziałem, że masz problem i chcesz pogadać z jakimś... mężczyzną - rzekł, a ja się lekko zaśmiałam. - Ale śmieszne, naprawdę. - dodał po chwili.
Wróciłam do niego z herbatami. Usiadłam i zaczęłam.
-No więc... - spojrzałam na niego - dużo się działo ostatnio. Nie kontaktuję się z Wami, tzn. z zespołem tak jak kiedyś. Jedynie Ty i Nalia jesteście do mnie pozytywnie nastawieni.
-Jest jeszcze Max, Tom, Siva... - przerwał mi.
-Jaaaay... - uśmiechnęłam się - Wiesz o co mi chodzi. A dokładniej o kogo.
-Tak, wiem.. Nathan... No i pewnie Justin.
-W pewnym sensie Patryk też. No ale nie o tym chciałam z Tobą rozmawiać. Tylko o samym Nathan'ie.
-To słucham... - popatrzyłam się na niego.
-Przed tym wszystkim, jak się wydało.. - wzięłam głęboki oddech - Czy Nath coś o mnie wspominał? Tzn. o tej... nocy?
-Emm... Wiesz szczerze powiem Ci, że nie jestem pewien, ale ciągle gadał o Tobie - z uśmiechem wypowiedział te słowa - Ale nie mówił nic o tamtej nocy. I tak naprawdę to on się wtedy pierwszy raz upił i powiedział, że nie wie jak się znalazł razem z Bieber'em w łóżku.
-No i o to mi chodziło. - lekko moje warki powędrowały ku górze - Na pewno nic nie mówił?
-Na pewno młoda, na pewno.
-A teraz... Jak on na to zareagował? Na tą teorię Justin'a...
-Cóż, był bardzo zaskoczony i trochę rozczarowany. Chociaż nie do końca nadal wierzy Jus'owi. A teraz siedzi ciągle w domu i pisze te głupie piosenki o miłości. Może nie wszystkie są głupie, ale większość jest o nudna, bo o tym samym.
Wzięłam swoją herbatę w ręce, napiłam się łyk i patrzyłam się na swoje nogi układając każde słowo Jay'a w głowie. Nie wiem czy ja go tak bardzo zraniłam, co on w ogóle o mnie myślał. Chciałam z nim pogadać, ale nie wiedziałam czy to byłby dobry pomysł. Miałam tysiące myśli, ale żadnego dobrego wyjścia. Chciałam, żeby było jak najlepiej, chciałam żeby było jak dawniej. Problem był w tym, że już tak być nie mogło.
Rozmawiałam jeszcze chwilę z Jay'em o innych rzeczach. Nie chciałam już nawiązywać do tego tematu, na koniec zapytałam się czy odwiedzenie Nathan'a byłoby dobrym pomysłem.
-Jak najbardziej. - uśmiechnął się - I to jak najszybciej. - przytulił mnie.
Pożegnałam się z nim i odjechał, a ja sprzątnęłam kubki po herbacie i poszłam się położyć.
Niedługo po tym jak się położyłam w swoim pokoju na łóżku ciocia wróciła z pracy. Weszła do mnie i spytała się jak tam rozmowa.
-Świetnie, tylko... Masz wolną sobotę? - spytałam.
-Chyba tak, a co?
-Mam do Ciebie wielką prośbę, zawiozłabyś mnie, albo Kacper do Londynu?
-Co ja? - krzyknął nagle mój kuzyn z pokoju obok.
-To może on będzie taki miły, bo w końcu cały dzień siedzi w tym pokoju przed komputerem. Chwila przerwy mu nie zaszkodzi. - powiedziała ciocia i weszła do jego pokoju.
-O co chodzi? - zapytał.
-O to chodzi, że w sobotę jedziesz z Moniką do Londynu. - odpowiedziała mu.
-A po co?
-Mnie się nie pytaj, ona ma jakieś sprawy do załatwienia. - ciocia wyszła z jego pokoju, uśmiechnęła się do mnie i zeszła na dół.
Po chwili Kacper zjawił się u mnie.
-Czy Ty naprawdę musisz mnie tak męczyć? - spytał.
-Ale o co Ci chodzi? - zaśmiałam się - Ty lepiej spójrz na mnie, nie wiesz ile ja się codziennie męczę. Po prostu mi pomożesz. Okay? - spojrzałam na niego.
-Dobra, pewnie chcesz jechać do któregoś z chłopaków...
-A dokładniej do Nathan'a.
Kacper dziwnie się na mnie spojrzał, uśmiechnął się, a wychodząc powiedział.
-Ja już Ciebie w ogólne nie rozumiem. - po czym dodał gdy już był u siebie - Baby są jakieś dziwne.

-To co, jedziemy czy nie? - spytał Kacper, gdy siedzieliśmy razem na kanapie przed telewizorem.
-Tak, jedziemy. Wstawaj. - powiedziałam po czym sama podniosłam się i zaczęłam zakładać buty.
Siedziałam już w samochodzie, gdy mój kuzyn się gramolił. Wsiadł do samochodu i ruszyliśmy. Przez drogę zapytał się tylko po co tam chcę jechać.
-Głupie pytanie, jakbyś nie wiedział - spojrzałam na niego.
-Ach.. Ty go kochasz, prawda?
-Cóż, czy go kocham, to wielkie słowo... - zaczęłam.
-Ale go kochasz. Ja to wiem - zerknął na mnie i się uśmiechnął, a ja odwzajemniłam to.
-To po co pytasz?
-Chciałem wiedzieć co powiesz. I się okazało, że okłamujesz samą siebie.
-Nie prawda - spojrzałam na swoje ręce, które nie wiedziałam dlaczego się trzęsły mi się, oparłam się o zagłówek i zamknęłam oczy - Dobra... - dodałam po chwili - Może i okłamuję, ale.. Wszystko okaże się dzisiaj.
Dopiero od tej chwili pojęłam, że przecież jadę do Nathan'a. Wtedy zaczęłam myśleć o tym co ja mu powiem, zdałam sobie sprawę, że byliśmy już bardzo blisko, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Kacper powiedział, żebym była spokojna, ale ja nie potrafiłam. To miała być jedna z najważniejszych rozmów w moim życiu.

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 28

Poszliśmy na miasto. Ollie zaprowadził mnie do jakiejś restauracji.
-Czego się napijesz? - spytał.
-Wystarczy woda. - odpowiedziałam.
-Okay, to zaraz wracam. - usiadłam przy jednym ze stolików i czekałam na niego. Gdy wrócił usiadł na przeciwko mnie. - Chcesz coś jeszcze?
-Nie, dziękuję - uśmiechnęłam się, a po chwili kelnerka przyniosła mi wodę, a jemu jakiś sok.
-Dobrze, no więc... Chciałem nie tylko z Tobą spędzić czas ale również od kilku dni coś we mnie siedzi, żeby z Tobą porozmawiać.
-No więc słucham... - spojrzałam na niego.
-Przed tym jak trafiłaś do szpitala dużo o Tobie słyszałem. No wiesz, media, gazety, internet. Ty i ten Twój przyjaciel... Nathan o ile dobrze pamiętam.
-Ale nie tylko on był mi bliski, z całą piątką się przyjaźniłam, tzn. nadal myślę, że tak jest, tylko ja wolę się już - zerknęłam na brzuch - z tym nie pokazywać.
-Rozumiem. Ale miałaś jakiegoś partnera, prawda.. Bo z kimś to dziecko musiałaś zrobić - zaśmiał się, a mnie nie było do śmiechu. - Przepraszam jeżeli Cię uraziłem. - dodał po chwili.
-Przecież dobrze myślisz, tylko że to dla mnie trudny temat.
-Bo właściwie... Chciałem o tym pogadać. Nie chodzi tylko o Ciebie, ale również o dziecko.... - zaczął.
-Jeśli chodzi Ci o to czy sobie poradzę bez ojca dziecka, to tak.. Dam radę. Mam wspaniałą rodzinę i to mi wystarczy. - powiedziałam oschle i patrzyłam się jedynie w swoją szklankę z wodą.
Nastała niezręczna cisza i nikt z nas nawet się nie ruszył.
-Już wolę być samotną matką niż szukać ojca dziecka. - zaczęłam, byłam bliska płaczu, ale Ollie chyba to wyczuł, bo wstał, zapłacił rachunek i wyszliśmy.
-Jeśli nie chcesz nie musisz mówić, pójdziemy do mnie okay? - objął mnie za ramiona i ruszyliśmy w stronę jego domu.
Przez ten czas nikt nie wypowiedział żadnego słowa. Ja nie wiedziałam co powiedzieć, a on po prostu czekał, aż ja zacznę. Gdy doszliśmy wprowadził mnie do swojego domu, rozebrałam się i pierwsze co zrobiłam to usiadłam na kanapie, ponieważ zaczęły mnie boleć plecy.
-Dobrze się czujesz? - zapytał.
-Tak, tak.. Tylko muszę chwilę posiedzieć - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Ollie usiadł obok mnie i ciągle się na mnie patrzył.
-Co tak się patrzysz? - spytałam.
-Tak jakoś... Chciałbym Ci pomóc, tylko nie wiem jak, bo Ty nie chcesz żadnej pomocy.
Spojrzałam się na niego, a łzy same poleciały mi z oczu. Przytulił mnie, a ja gdy ochłonęłam opowiedziałam mu wszystko. Od tamtej nocy, aż do dnia kiedy Pat mnie zostawił. Na początku nic nie mówił, ale w końcu przemówił.
-Monn, Ty wiesz, że to nie może tak zostać. Jak dziecko się urodzi musisz zrobić test na ojcostwo. Przecież...
-Nie, Ollie, nie, nie, nie. Ja nie mogę. - znowu płakałam.
-Cii... - uciszał mnie, a ja siedziałam wtulona w jego tors.
-Jeśli to zrobię będzie jeszcze gorzej niż teraz. Już dużo zepsułam, czy mogę jeszcze więcej? Zniszczę im karierę. Nie chcę tego.
-Może uda się jakoś tego uniknąć. To są gwiazdy, poradzą sobie, mają kupę kasy, a Ty?
-Oni są... Byli moimi przyjaciółmi. Przynajmniej Nathan i Justin. A teraz... Nie wiem co o mnie myślą. Nawet nie wiem jak oni się o tym dowiedzieli. Nath na pewno nic nie wiedział, ale Jus... Przez kilka miesięcy nic nie mówił, a musiał nagle wypalić. Jakby od razu nie mógł powiedzieć. Wtedy nie zraniłabym tak Patryka... Właściwie on myśli, że go okłamałam, ale ja naprawdę nic nie pamiętam.
-Musisz jeszcze pogadać z pozostałą czwórką...
-Jay, Max, Tom i Siva... - zaczęłam, a po chwili wpadłam na pomysł - Wiem. Jay. Jest chłopakiem mojej przyjaciółki, która od początku też wszystko wiedziała. Teraz mam tylko nią, bo jedyna mi wierzy i jest po mojej stronie. A Jay, w sumie też mogę nazwać go przyjacielem. Będę z nim musiała pogadać...
-No widzisz, jak chcesz to potrafisz. - zaśmiał się, a ja lekko go walnęłam pięścią w ramię.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Ja już chyba powinnam się zbierać.
-Odprowadzę Cię - powiedział.
Tym razem spacer wyglądał trochę inaczej. Rozmawialiśmy. A dzięki rozmowie w jego domu poczułam się znacznie lepiej. Teraz tylko musiałam pogadać z Jay'em. Najlepiej to się z nim spotkać, z tym był większy problem. Gdy doszliśmy do domu, pożegnałam się z nim i przypomniał mi o kolejne wizycie. Wchodząc do domu przywitałam się z ciocią i poszłam do pokoju. Od razu wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do loczka.
-Cześć McGuiness.
-No cześć.
-Muszę z Tobą pogadać, ale to nie jest rozmowa na telefon. - powiedziałam.
-Okay, no to może do Ciebie przyjadę czy coś. - zaproponował.
-Dobrze. Może jutro? Dasz radę? - spytałam.
-Pewnie. Ale z Nalią, czy...
-Sam. Okay?
-Okay. To do zobaczenia.
Rozłączyłam się i położyłam na łóżku. Ostatnio coraz częściej bolały mnie plecy, ale nie chciałam nic mówić Ollie'mu. Była połowa kwietnia, więc nie dużo do porodu. Flint powiedział, że na początku maja będą mnie ciąć, ale dokładnej daty nie podał.

_________________________________________________________________________________

Jest choroba jest i wena ;)
To zostało jeszcze jakieś 12 rozdziałów :D

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 27

Nalia zadzwoniła do mnie przed południem. Siedziałam u Kacpra w pokoju i oglądaliśmy jakieś głupoty na you tube. Powiedziała, żebym zeszła i otworzyła drzwi. Byłam akurat sama z kuzynem, ponieważ był Sylwester, więc ciocia, wujek i Ola pojechali coś kupić. Kackers z racji takiej, że byłam u nich postanowił zostać w domu. Wcześniej planował iść gdzieś do kolegów. Nie chciałam go zatrzymywać, ale wolał zostać.
Zeszłam na dół i podążyłam do drzwi od drugiej strony, a przez szybę zauważyłam Nalię. Szybko jej otworzyłam i mocno ją uściskałam. Bardzo się ucieszyłam, że przyjechała.
-Witaj piękna. - powiedziała.
-Cześć kochana. - przytuliłam ją ponownie. - Spodziewałam się Ciebie wcześniej, ale napisałaś, że niespodzianka będzie innego dnia, więc zwątpiłam, że możesz przyjechać - rzekłam.
-Przepraszam, ale wtedy nie wypaliło. - uśmiechnęła się - No ale mam nadzieję, że nie przeszkadzam dzisiaj.
-Nie, oczywiście - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi.
-Poczekaj... - rzekła i wyszła, a ja patrzyłam się jak idzie.
Wyszła za małe podwórko i po chwili wróciła prowadząc za sobą Jay'a.
-Inaczej bym tutaj nie przyjechała... - zaczęła - Jeśli nie będziemy przeszkadzać to wiesz... Chcielibyśmy zostać na noc. Wiem, że jest Sylwek, ale chciałam Ci zrobić niespodziankę i w ogóle... Eh..
-Nie, no coś Ty! - powiedziałam - Możecie zostać. Zaraz zadzwonię do cioci i powiem Kacprowi. Na pewno będą zadowoleni.
Zamknęłam drzwi i poszłam po telefon.
-Kto to? - zapytał kuzyn.
-Chodź to się przekonasz - rzuciłam i zeszłam do nich. - Okay, za chwilę zadzwonię, a tym czasem.. Chcecie coś do picia? - spytałam.
-Jakiś sok, czy coś - odpowiedział Jay.
-Już się robi... Rozgośćcie się - ruszyłam w stronę kuchni i zauważyłam Kacpra - O dobrze, że jesteś. Daj dwie szklanki i jakiś sok, bo gości mamy.
-Yyy.. Dobra. - odpowiedział chłopak.
Siedzieliśmy w czwórkę rozmawiając o wszystkich wydarzeniach, do których w minionych miesiącach doszło. Nie było mi łatwo, ale lepiej się mi zrobiło, gdy powiedziałam im o tym. Oni i tak już najwięcej wiedzieli, a teraz jeszcze to. To wszystko było dziwne, jeszcze dziwniejsze niż wcześniej. Zdawało się być takie głupie, ale jednak z drugiej strony bardzo interesujące. To było gorsze niż jakikolwiek film. Na było początku łatwo, a z czasem stawało się to uciążliwe. Przez jakiś czas wmawiałam sobie, że to dziecko Patryka. Potem stało się coś, czego w ogóle nie rozumiałam. On usłyszał inną wersję tamtej nocy, wszystko się skomplikowało. Nie wiedziałam kto za tym stoi, ale zastanawiało mnie to, czemu Justin robił wszystko, żebym w końcu to przyznała, że to dziecko na pewno nie jest Pat'a. Nie myślałam, że on wymyślił sobie tą bajeczkę, musiałam do tego dojść, ale dość szybko się to nie rozwiązało.

Kolejne dni, tygodnie i miesiące mijały w spokoju. Byłam w 8 miesiącu ciąży. Chodziłam co tydzień na kontrolę, okazało się, że moja ciąża jest zagrożona, ale doktor Flint nie chciał mnie zatrzymywać w szpitalu. Od tamtego czasu, gdy trafiłam przed świętami na oddział, Ollie Flint był moim nowym lekarzem. Miałam nawet okazję się z nim zaprzyjaźnić.
-Cześć. - powitał mnie, gdy weszłam do gabinetu.
-Hej. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-I jak? Nie miałaś żadnych bóli? - spytał.
-Nie, ostatnio jakoś nic. - odpowiedziałam.
-To dobrze. Bardzo dobrze. Dzisiaj nie będę Cię męczyć, więc zobaczymy Twoje maleństwo za tydzień. Okay? - uśmiechnął się.
-No spoko. Ale jakby coś to będę dzwonić. - chciałam już wyjść, lecz Ollie mnie zatrzymał.
-Monn, moglibyśmy się spotkać jutro? Gdzieś wyjść, na spacer czy coś... - zapytał.
-Dobrze. Nie ma sprawy - przytuliłam go, pożegnałam się i wyszłam z gabinetu.

Szykowałam się do wyjścia z Ollie. Ola weszła do pokoju i spytała gdzie się wybieram.
-Idę na spacer - odpowiedziałam z uśmiechem.
-A kto to taki?
-Przyjaciel, lekarz, który będzie wyciągał moje dziecko z brzucha - zaśmiałam się.
-Aaa... Będzie coś z tego? - kolejne pytanie.
-Ola... - uśmiechnęłam się do niej - Raczej nie. - przytuliłam się.
Skąd jej przyszła taka myśl? Nigdy nie myślałam żeby coś z Ollie było. Dla mnie był tylko przyjacielem. Nie potrafiłabym chyba z nim być.
-Monika! - krzyknęła z dołu ciocia - Ktoś do Ciebie.
-Okay, już idę - odpowiedziałam, wyszłam z pokoju i zeszłam na parter.


________________________________________________________________________________

Cii nikt nie widzi, że jestem na lapku haha ;D
Wena jest, gdy kompa brak ;(

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 26

Nie wiem jak to się stało. Tyle zmian przez tak krótki czas. Na dodatek źle się czuję, ale nie chcę tego mówić cioci, Kacper jedynie wie. Powiedział żebym poszła do lekarza, ale ja nie chcę. Nie wiem też czy chcę tego dziecka. Urodzę je, ale myślałam o tym, żeby oddać. Tak chyba będzie lepiej. Codziennie siedzę w pokoju i nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Zrobiło się jeszcze zimniej, zbliżają się święta. Nie utrzymuję kontaktów z żadnym z chłopaków. Nalia czasem mnie odwiedzi, gorzej z Natalie... Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam z Nathan'em i Justin'em do Hemel.

*throwback*

-Nie rozumiem... Przecież wszystko wiesz co się tamtej nocy stało. Dlaczego chcesz ze mną o tym rozmawiać? - spytałam.
-Bo... Sam nie wiem. Muszę wszystko poukładać... - zaczął.
-Nie chcesz tego dziecka? Bo nie jest Twoje? - przerwałam mu.
-Monika, wysłuchaj mnie, okay? Chodzi mi o to, że - wstał i opuścił głowę w dół - Nie wiem jak Ci to powiedzieć.... - patrzyłam na niego pytająco - Dobra - wziął głęboki wdech i po chwili wypuścił z płuc powietrze. - Ja już tak nie mogę, nie wiem w co wierzyć. Komu wierzyć... Straciłem zaufanie do wszystkich. Ty mówisz, że nic nie pamiętasz, lecz Justin mówiąc mi o tym przekonał mnie, że sama tego chciałaś, a potem udawałaś, że film Ci się urwał. Z Nathan'em jeszcze nie gadałem, jakoś nie miałem okazji, ale to wszystko trzeba wyjaśnić, bo ja tak nie mogę. Bieber powiedział wszystko Natalie, a przez ten czas jak tam byliście pocieszałem ją i... - patrzył na mnie i nie umiał dokończyć.
Nie musiał. Jego słowa i tak zrozumiałam bardzo dobrze. Wstałam, lekko go popchnęłam, bo stał mi na przejściu i wyszłam z pokoju. On tam został, nie raczył za mną ruszyć. Założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Coraz więcej łez leciało mi z oczu, kierowałam się w stronę domu cioci. Przez całą drogę płakałam, było ciemno, lecz latarnie się jeszcze świeciły. Połowa października. Cisza, spokój. Kilka samochodów, ludzie wracający z pracy do ciepłego domu. Ja dopiero co wróciłam, a już czuję się odrzucona, samotna i zdradzona. To ostatnie było najgorsze. Gdy doszłam otworzyłam drzwi, a ciocia zdziwiła się trochę widząc mnie o tej porze. Przytuliłam ją i poszłam do pokoju, a którym spała Ola. Położyłam się na drugim łóżku i zasnęłam.
Na następny dzień opowiedziałam jej wszystko zaczynając o tamtej nocy. Pojechałam z wujkiem do domu Patryka, postanowiłam, że zabiorę swoje rzeczy i wrócę do cioci.

*koniec*

Nie było tak jak sobie to wyobrażałam. Miało być fajnie, super, pięknie, jest do dupy. Odpoczynek. Tego mi trzeba było. Nie wiedziałam kiedy wyjdę ze szpitala. Do porodu zostało 5 miesięcy jeszcze, a ja nie czułam się najlepiej. Codziennie ktoś mnie odwiedzał, ciocia, wujek, Kacper, a nawet Nalia. Chciałam ten dzień spędzić z rodziną, przynajmniej tą co mam tutaj. Pierwszy dzień świąt.
Leżałam i patrzyłam się w sufit, myślałam o wszystkim byle nie o tym co działo się w ostatnich dniach. Moje rozmyślenia przerwał lekarz, który wszedł do sali.
-Dzień dobry - powiedziałam.
-Oj bardzo dobry, prawda Pani Moniko? - uśmiechnął się do mnie.
Był młody, możliwe, że w wieku Nathan'a. Jako nowy lekarz nie zajmował się mną jak poprzedni, gdy trafiłam tutaj po raz pierwszy. Był też dość przystojny i wydawał się bardzo miły. Miał krótkie blond włosy, niebieskie oczy i piękny uśmiech.
-A czemu miały być dobry? - zapytałam - Pierwszy dzień świąt, a ja leżę tutaj. - kontynuowałam.
-Pewnie by chciała być Pani z... ojcem dziecka. - powiedział niepewnie.
-Nie, raczej nie... - odpowiedziałam - Gdybym tylko wiedziała który to.. - dodałam w myślach.
-Okay, to o więcej już nie pytam - odpowiedział i zaczął sprawdzać coś tam w karcie. - A więc... - zaczął - Mam nadzieję, że ma kto dzisiaj Cię odebrać ze szpitala - rzekł.
-Co? - nie bardzo go rozumiałam.
-Wypuszczę Cię, ale pamiętaj, dbaj o siebie, nie przemęczaj się, ani nie denerwuj. Odpoczywać, bo to najważniejsze - uśmiechnął się po raz kolejny i wyszedł z sali.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do cioci, że właśnie dowiedziałam się, że chcą mnie wypisać dzisiaj. Ucieszyła się i powiedziała, że zaraz przyjedzie.
Po 3h byłam już w domu. Dostałam swoje prezenty, które czekały na mnie od poprzedniego dnia. Cieszyłam się, że mogłam znowu z nimi tutaj być. Ciocia naszykowała kolację i zjedliśmy ją wszyscy razem, potem poszłam do pokoju i włączyłam laptop. Weszłam na twitter'a i facebook'a. Ogarnęłam wszystko i zalogowałam się na skype. Nalia była dostępna i od razu jak ją zobaczyłam zadzwoniłam do niej.
-Hej kochana - uśmiechnęłam się do kamery.
-No cześć duża - powitała mnie.
-Oj nie przesadzaj, jeszcze aż taka duża nie jestem. - rzekłam.
-Jak tam się czujesz? - spytała.
-Dzisiaj wróciłam ze szpitala i czuję się lepiej. Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego.
-Tobie również i żeby... No wiesz, wszystko się ułożyło. - uśmiechnęła się do ekranu
-Chciałabym Cię teraz tak mooooooocno przytulić. - zaśmiałam się.
-Może będziesz mieć okazję jutro - odpowiedziała.
-Jak?
-Niespodzianka. Dobra kochana, ja muszę kończyć. Papa.
Wyłączyłam skype, a po chwili laptopa. Nie wiedziałam co Nalia miała na myśli mówiąc te słowa. Czy przyjedzie? Wszystko okaże się na następny dzień.  Postanowiłam pójść się umyć i spać, aby w końcu się wyspać w wygodnym łóżku.


_________________________________________________________________________________

Po dłuższym czasie jest kolejny rozdział. Mam złe wiadomości.
Rozdziały będą się pojawiać co tydzień. A przy 40 rozdziale kończę to...

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 25

Kolejne dni zleciały dość szybko. Nie mogłem przestać o tym wszystkim myśleć. Na początku wszystko jakoś przyjąłem, ale to była nasza mała tajemnica. Ona powiedziała mi, że nic z tego nie pamięta, że była głupia, za dużo wypiła. Dobra, może trochę wypiła, ale gdy Justin powiedział co innego Natalie, a potem mi... Nie bardzo to widziałem. Wszystko wydawało się zupełnie inne. Ufałem Monice, ale to poważna sytuacja. Nie jakaś błahostka. Ciąża, dziecko... Codziennie siedziałem w pokoju, tylko raz rozmawiałem z Monn przez telefon. Przed tą rozmową robiłem różne rzeczy z Natalie, ale  stwierdziłem, że nie mogę. Ona kocha Justin'a, a ja... Zastanawiałem się czy jeszcze kocham Monikę? Czy ona mnie okłamała? Sama tego chciała? Tyle pytań. Brak odpowiedzi. Nie sądziłem, że może być aż tak źle.
Nadszedł dzień powrotu. Natalie została w domu robiąc obiad, a chłopaki wrócili do Londynu. Samolot miała dość wcześnie, a ja chciałem trochę ochłonąć i wyjechałem wcześniej niż miałem. Nie chciałem na początku na nią tak naskakiwać. Pewnie nie wiedziała, że Bieber mi coś powiedział. Siedziałem na lotnisku i czekałem. Miałem dość czasu, żeby o wszystkim pomyśleć. Wokół mnie powoli zaczęli zbierać się ludzie. Spojrzałem na zegarek. Minuta do planowanego czasu przylotu.
-Patryk? - usłyszałem nagle jakiś głos za sobą i się odwróciłem - O matko, to Ty. Dawno się nie widzieliśmy - dziewczyna podeszła do mnie z dużym uśmiechem na twarzy. Na początku nie poznałem jej, ale po chwili przypomniałem sobie, że to Vicky, moja była dziewczyna. Byłem z nią dobre pięć lat, a jakieś pół roku temu udawałem przed nią, że jestem zajęty, że Monika jest moją dziewczyną, tylko dlatego, że ona zrobiła się plastikowa, sztuczna, złośliwa i zazdrosna.
-Yy... Cześć - wydukałem.
-Co Ty tu robisz? - zapytała.
-Czekam...
-Słyszałam, że Nathan Sykes przyleciał samolotem, tym co przed chwilą wylądował. Niedawno go poznałam i chciałam mu zrobić niespodziankę - powiedziała podekscytowana.
-Taa.. - nie bardzo interesowało mnie to co mówiła.
-A Ty? Na kogo czekasz? - spytała, a ja wstałem i zacząłem wypatrywać Moniki i chłopaków, gdy ich zobaczyłem zacząłem iść w ich kierunku olewając dziewczynę i mówiąc jej tylko:
-Na narzeczoną. - skłamałem ale chciałbym, tylko nie wiem czy po tym wszystkim.
Ona pobiegła za mną, chciałem się przywitać z ukochaną lecz Vic przeszkodziła mi rzucając się na Sykes'a.
-Cześć kochanie - Victoria była bardzo zadowolona widząc Nath'a - Tęskniłam za Tobą. - przytuliła go i pocałowała w usta, a chłopak był nieco zszokowany.
Oczywiście paparazzi zrobiło kilka zdjęć i szybko uciekli. Spojrzałem na Monikę, ale dziewczyna nie bardzo wiedziała co się dzieje. Złapała mnie za rękę, a ja zerknąłem na Jus'a, był trochę zapatrzony w "zakochaną" parę.
-Vicky? Co to było? - zapytał Nathan.
-No co, nie podobało Ci się?
-Eee... - chłopak nie wiedział co powiedzieć.
-No właśnie, więc cii... - wzięła go za rękę - Chodźmy już.
-Co tu się kurwa dzieje? - zaczął Bieber.
-Nie widzisz, są... zakochani - odpowiedziałem ze śmiechem. - Victoria znalazła sobie kolejną ofiarę, mam nadzieję, że Sykes sobie poradzi. Niech zostaną sami, a my jedźmy już.
Nathan odwrócił się i jego mina mówiła wszystko "Nie róbcie mi tego, nie zostawiajcie mnie z nią.Pomocy!". Zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać, ale po chwili już szliśmy do samochodu. Nie bardzo wiedziałem co mam mówić, jeszcze bym coś nie tam powiedział, wolałem poczekać aż będziemy w domu.


* * *

~Monika

Siedząc w samochodzie czułam się trochę niezręcznie. Nikt nic nie mówił, grało tylko radio. Oparłam się o drzwi i patrzyłam na wszystko co mijaliśmy. Cokolwiek to było podobało mi się bardziej niż siedzenie w ciszy i zerkając co chwilę na chłopaków. Po ponad godzinie byliśmy już w domu. Ucieszyłam się wysiadając z samochodu. Patryk pomógł mi z walizkami, a ja otworzyłam im drzwi do mieszkania. Natalie ucieszyła się widząc mnie i mocno mnie przytuliła.
-Tęskniłam - powiedziała.
-Ja też. - odpowiedziałam.
-A gdzie Sykes? - spytała.
-Nie pytaj.. - uniosłam brwi patrząc na chłopaków, a po chwili wszyscy wpadli w śmiech. - Jak wróci.. - chrząknęłam - O ile jeszcze wróci, nie no powinien wrócić, prawda Pat? - uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaka.
-Tak, tak... Czuję, że jeszcze dzisiaj. Nie jest tak wytrzymały jak ja. - pocałował mnie w policzek i położył moje walizki w sypialni.
-Mm... Coś ładnie pachnie - Justin wszedł do kuchni i zajrzał do garnków.
-Nie ruszaj - skarciła go Natalie.
-Głodny jestem. - zrobił smutną minkę.
-To mi pomóż i rozłóż talerze - dziewczyna wskazała na szafkę. - A i sztućce też - uśmiechnęła się, na co on objął ją i zbliżył do siebie.
Stojąc na przejściu i patrząc uśmiechnęłam się. Poczułam na swojej talii Patryka ręce i odwróciłam lekko głowę. On nic nie powiedział tylko mnie pocałował. Dawno tego nie czułam, byłam szczęśliwa, gdy miałam go przy sobie, ale przypomniało mi się co działo się w Polsce. Nie sądziłam, że jeszcze będę o tym myśleć. Chciałam o tym zapomnieć, to było przez przypadek. Ja tego nie chciałam, tak samo jak tamtej nocy.
Oderwałam się do Pat'a.
-Co jest? - zapytał.
-Nie, nic. - uśmiechnęłam się lekko - Może chodźmy już coś zjeść, bo jestem głodna.
-Zaraz. - odpowiedziała Natalie, która stała wtulona w Justin'a.
Po dziesięciu minutach siedzieliśmy przy stole i jedliśmy posiłek. Po skończeniu pomogłam Nat sprzątnąć. Bieber poszedł się wykąpać, a Patryk siedział w sypialni. Gdy już wszystko było posprzątane weszłam do pokoju i zobaczyłam, że Pat przeglądał aparat, na którym było większość naszych zdjęć. Usiadłam obok niego.
-Monn - zaczął.
-Hmm.. - spojrzałam na niego.
-Musimy pogadać.
-O czym? - zdziwiłam się, bo mówił dość poważnie.
-O nas, o dziecku... - przerwał, wziął głęboki oddech i kontynuował - A przede wszystkim o tamtej nocy.


_________________________________________________________________________________

Czy ja obiecałam, że rozdział miał być wczoraj? Chyba tak :(
Nie miałam jak i kiedy, ale dzisiaj jest <3

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 24

Obudził mnie sygnał mojego telefonu. Podniosłam głowę, złapałam telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu "Pat". Dopiero potem zobaczyłam, że jest już dziesiąta. Odebrałam.
-Halo - próbowałam mówić nie zaspanym głosem.
-Obudziłem Cie? - spytał
-Nie... Tzn. Może trochę - odpowiedziałam.
-Przepraszam, że się nie odzywałem, ale miałem dużo roboty w pracy. Z resztą nadal mam. Kolega miał wypadek i muszę za niego robić.
-Dobrze, okk. Radzicie sobie jakoś?
-Nie jest najgorzej. Wczoraj przyjechali Max i Tom. Mają zostać do poniedziałku. Więc nudo nie jest.
-To świetnie. Tęsknię za Tobą.
-Ja za Tobą też. - rzekł, ale w jego głowie było coś innego niż zawsze.
-Muszę ogarnąć tu parę spraw. Dzisiaj przyjeżdża Nalia z Jay'em, bo się okazało, że lecieli tym samym samolotem z nami.
-Oo.. Jaka niespodzianka. Kochanie, muszę lecieć do pracy. Pa.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.

* * *
~ Pat

Nie chciałem jej okłamywać. Nie potrafiłem, ale ta rozmowa nie była na telefon. Musiałem poczekać aż wróci. Wszystko było inaczej niż sobie wyobrażałem. Ona, dziecko, tamten wieczór. Dobra, przyjąłem, że to będzie moje dziecko. Monika nie chciała, aby się oni dowiedzieli, ale skoro i tak oni to wszystko dokładnie wiedzą. Nie wiem co jest tu prawdą, nie wiem w co wierzyć. Myślę o tym wszystkim jak o śnie, z którego chciałbym się obudzić.
-Patryk... - zawołała Natalie.
-Hmm.. - odwróciłem się do niej i zorientowałem się, że po skończeniu rozmowy stałem i wpatrywałem się w okno bez celu.
-Będzie dobrze. - podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-Chciałbym... - odpowiedziałem. - Natalie... - spojrzała się na mnie - Ja wiedziałem, tylko teraz jest mi jakoś trudniej. Gdy już i tak wszyscy o tym wiemy. Wszystko wydaje się inne niż wcześniej  Inaczej spostrzegam teraz to co się tam wydarzyło. Nie potrafię tego sobie poukładać.
-Oj cicho. Już nie myśl o tym. - powiedziała i pocałowała mnie.
-Tak się nie da... - lekko się od niej odsunąłem. - Chodźmy lepiej do chłopaków.
Wyszedłem z pokoju i usiadłem na kanapie obok nich. Natalie po chwili dołączyła do nas i obejrzeliśmy jakiś film.
Była sobota, zazwyczaj chodziłem do pracy, ale zrobiłem sobie wolne. Skłamałem mówiąc to wszystko o pracy Monice. Ale tylko na tyle mnie było stać. Czas szybko zleciał do obiadu, zjedliśmy coś co zrobiła Natalie i postanowiliśmy wybrać się do Londynu. Nie mieliśmy co robić, więc pomyśleliśmy o zakupach jakiś. Oczywiście Natalie ten pomysł najbardziej się podobał.
Wróciliśmy wieczorem i byłem bardzo zmęczony. Postanowiłem się tylko umyć i położyć. Wychodząc z łazienki niestety Natalie mi przeszkodziła.
-Nie, nie mam siły ani humoru.
-Oj Patryk... - nalegała.
-Natalie. Przestań. Nie. - wszedłem do pokoju i się zamknąłem.
Położyłem się na łóżku, a ta dzisiejsza rozmowa z Moniką ciągle chodziła mi po głowie. Chciałem z nią jak najszybciej pogadać o tym wszystkim. Nie mogłem. Nie przez telefon. Chciałem zasnąć, ale tysiące myśli przechodziło mi przez głowę. Kogo to dziecko? Czy ja ją jeszcze kocham? Czy może ona mnie od samego początku okłamuje? I co tak naprawdę się wtedy stało? Czy tylko sex, bo byli pijani, czy może oni wszystko wiedzieli? Nie mogłem nic zrozumieć. Wszystko mnie przerastało. Jedna dziewczyna a potrafi tak zawrócić w głowie...


_________________________________________________________________________________

Krótki, ale... Jak wiele opisuje hahahahaha xd
Mniej więcej wyjaśniłam o co chodzi. A teraz krótka przerwa, bo jutro wyjeżdżam do Londynu. Możliwe, że coś napiszę, ale nie będę dodawać. Wracam 24, więc 25 kolejny rozdział <3

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 23

Siedziałam na łóżku wpatrując się w niego i nie wiedziałam co powiedzieć. Zatkało mnie to co przed chwilą usłyszałam. Skąd od tyle wiedział, czy przez ten cały czas to przede mną ukrywał? W jednej chwili wszystko straciło sens, już niczego nie byłam pewna. Nie wiedziałam nic, myśli miałam miliony na sekundę. Wszystko za bardzo mnie przytłaczało.
-Wyjdź - warknęłam i popchnęłam go lekko, żeby się ode mnie osunął.
-Aż tak Cię prawda boli.. - zaczął.
-Powiedziałam wyjdź - powtórzyłam trochę głośniej, a chłopak się zaśmiał i wyszedł.
Tej nocy mogłam być pewna, że już nie zasnę. Leżałam w łóżku i przewracałam się z boku na bok. Wzięłam telefon w rękę i spojrzałam na godzinę. Dochodziła 4 w nocy. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Wstałam i podeszłam do okna. Ciemność. Latarnia na moim podwórku zapalała się o szóstej. Pomyślałam, że pójdę się coś napić i wrócę. Może wtedy usnę. Zeszłam i zobaczyłam, że Bieber już leży w łóżku, ale nie byłam pewna czy śpi. Weszłam do kuchni, wzięłam szklankę i nalałam sobie soku. Wychodząc z kuchni trochę się przestraszyłam, bo zobaczyłam jakąś postać w ciemnościach.
-O Boże...
-Cii.. To tylko ja - Nathan.
-Dlaczego nie śpisz? - spytałam.
-A Ty?
-Zapytałam pierwsza.
-Usłyszałem na początku, że Justin wszedł do domu i poszedł na górę, a niedawno położył się i chyba zasnął - odpowiedział - I to mnie obudziło i już nie spałem.
-A ja zeszłam tylko się coś napić. - uśmiechnęłam się, ale po chwili nie wiedziałam dlaczego rozpłakałam się. Próbowałam bym jak najciszej, żeby nikogo nie obudzić. Sykes przytulił mnie i uspokajał. On nigdy nie pytał co się dzieje, pomagał mi, ale nie musiał wiedzieć dlaczego i z jakiego powodu jestem w takim stanie. To było najlepsze, bo nie musiałam się mu tłumaczyć z niczego. A tym bardziej, że teraz i o niego chodziło. W sumie o całą trójkę i nie tylko.
Zaprowadził mnie do pokoju, a ja się trochę uspokoiłam i położyłam. Przez jakiś czas w ciszy leżeliśmy, a gdy już prawie zasypiałam, on pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł.
Obudziłam się wcześnie, bo było po ósmej. Trochę leżałam i sięgnęłam po telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń.
Nic.
Pustka.
Wstałam, ogarnęłam się i zjadłam śniadanie. Nie wymieniłam ani jednego słowa z chłopakami, jedynie z tatą. Gdy chciałam się szykować na pogrzeb, postanowiłam coś im powiedzieć.
-Ej, lenie.. - zaczęłam, gdy oni leżeli w łóżkach i coś robili w swoich iPhone.
-Co? - odpowiedzieli razem.
-Jest taka sprawa, że zaraz jadę na pogrzeb mamy i wolę, abyście zostali tutaj. Nie chcę jakiegoś zamieszania, czy paparazzi. Wiecie, że jesteście tutaj rozchwytywani, ponieważ to coś niezwykłego, Justin Bieber i Nathan Sykes, z The Wanted w Polsce i ze zwykłą dziewczyną. Proste. Sami wiecie o co chodzi, więc przez najbliższe 3 godziny zostajecie na swoich miejscach. Jakieś pytania?
-Przepraszam - zaczął Nath - A czy mógłbym iść do łazienki? Bo wiesz.. Powiedziałaś, że mamy zostać na swoich miejscach, więc wolę się zapytać. - zaśmiał się
-Gdzie Ty masz mózg? - zażartowałam i wyszłam, aby się przebrać.

Trzy godziny minęły jak wieki. Nie miałam w ogóle humoru, rodzina, płacz, smutek, żałoba. To wszystko wydawało się normalne, tzn. tak uważała większość. Ale ja miałam większe problemy, niż po prostu śmierć matki, bo do tego jeszcze byłam w ciąży. Wydaje się takie proste, a jednak jest zbyt skomplikowane. Większość osób myślała, że przez ten czas, gdy byłam w Anglii po prostu przytyłam, inni dziwnie się na mnie patrzyli, ale nikt nie zapytał czy jestem w ciąży. I dobrze, bo nie miałam ochoty na pytania w tej sprawie odpowiadać.
Cały dzień po powrocie do domu zleciał dość szybko. Jus i Nath nie odzywali się do siebie, a ja nie miałam z nikim rozmawiać. Poszłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Nalii, ponieważ miałam się z nią umówić na  następny dzień. Wracaliśmy dopiero we wtorek, a był czwartek, więc miałam trochę czasu, aby się z nią spotkać. Wcześniej chciałam pokazać trochę Polski chłopakom, ale jednak wszystko mi sie pokrzyżowało i nie miałam już na to ochoty.
-Halo - usłyszałam znajomy głos w telefonie
-Jay? Dasz mi Nalię? - spytałam, a po chwili usłyszałam już dziewczynę.
-Hej kochana! Jak tam? - spytała
-Nie najlepiej, ale to nie rozmowa na telefon. Wiem, że jesteśmy trochę daleko od siebie, ale chciałabym z Tobą pogadać.
-Dobra, to może przyjadę jutro z Jay'em. Najwyżej zostaniemy na noc - powiedziała, a ja trochę się rozchmurzyłam.
-Pewnie. Przyjeżdżajcie. - ucieszyłam się.
-Okay. To see you - pożegnałyśmy się, a ja położyłam się na łóżku.
Wzięłam swoją książkę i zaczęłam czytać, tak zleciało mi do kolacji, a potem poszłam spać z nadzieją na lepszy kolejny dzień.



________________________________________________________________________________

Rozdział pisany przy Rizzle Kicks - How Charming <3 Uwielbiam to!
Coś krótkie ostatnio mi te rozdziały wychodzą xd

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 22

Nie wiem dlaczego ale odwzajemniłam pocałunek. Nie mogłam od tak przerwać tego, wiedziała, że źle zrobiłam, ale coś mnie do tego nakłaniało. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Jedyne co było słychać to nasze oddechy. Justin dotknął mojej dłoni, potem uniósł ją. Chciałam coś powiedzieć, chciałam się zapytać dlaczego to zrobił, ale on przyłożył palec do moich ust i rzekł jedyne "Przepraszam" po czym wyszedł. Stałam jeszcze chwilę w miejscu i myślałam o sytuacji, która właśnie miała miejsce. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ale przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do Patryka, lecz nie zrobiłam tego. Nie mogłam teraz. Za dużo jeszcze bym powiedziała, albo nie mogłabym się w ogóle z nim dogadać. Stwierdziłam, że teraz przydałby mi się spacer po wsi. Wychodząc powiedziałam, że zaraz wracam. Chciałam być chwilę sama, żeby nikt mi nie przeszkadzał. A przy okazji zobaczyć czy coś się tutaj zmieniło.
Wyszłam. Skierowałam się w stronę boiska i remizy. Myśli miałam wiele. O mamie, dziecku, Patryku i Justin'ie. Czasem o Nathan'ie, Natalie i Nalii. Nic nie układało się w całość. Zaczęłam się zastanawiać kogo to dziecko. Przez tyle czasu o tym nie myślałam, przyjęłam, że to Patryka, ale po tym co się wydarzyło wspomnienia wróciły. Chodziłam wkoło wsi, nawet nie wiedziałam, że tak długo mi to zeszło i ile razy byłam w tym samym miejscu. Zrobiło się ciemno i trochę zimno, więc postawiłam wrócić do domu.
-Długo Cię nie było - zaczął tata.
-Wiem, musiałam trochę się przewietrzyć i... pomyśleć - powiedziałam i usiadłam przy stole w kuchni.
-Robię kolację. - rzekł Nathan.
-To pewnie będzie coś dobrego - uśmiechnęłam się do niego. - Jak zawsze. - dodałam po chwili.
Udał, że tego nie słyszał, a ja wyjęłam telefon. Nikt nie dzwonił. Nawet Pat. Stwierdziłam, że nie będę do niego już dzwonić. Jeśli miał przy sobie komórkę, to widział, że do niego dzwoniłam.
Justin siedział w salonie i coś robił w swoim iphone. Po chwili dostałam sms. "Przepraszam. Zapomnijmy." Była to wiadomość od niego. Dziwiłam się trochę, ale po chwili domyśliłam się, że jeżeli chciałby ze mną pogadać to tata i Syke's od razu by coś podejrzewali.
-Nie będę Wam przeszkadzać, tylko zróbcie coś smacznego i zjadliwego - puściłam oczko i wyszłam z kuchni do salonu gdzie siedział Bieber.
-To jak? - spytał
-Ale o co chodzi? - uśmiechnęłam się do niego.
-Dobraa.. - zaśmiał się - Czyli okay?
-Przecież jest okay - odpowiedziałam i usiadłam obok niego.
-To ja już się zamykam. - rzekł i wstał.
-Gdzie uciekasz? Ja obok Ciebie usiadłam, żeby Ci podokuczać a Ty od razu uciekasz..
-Głodny jestem. - powiedział i się na mnie spojrzał.
-Zaraz coś będzie. - uśmiechnęłam się do niego - Wielcy kucharze - uniosłam głos - Przygotowują kolację.
Zaśmialiśmy się razem i poczekaliśmy aż skończą. W końcu zrobili i mogliśmy usiąść wszyscy razem, tak jak przy obiedzie. Po zjedzeniu, Justin posprzątał, co mnie bardzo zdziwiło. Ja poszłam się umyć i spać, mimo tego, że spałam po przylocie to i tak byłam zmęczona.
Obudziłam się w nocy, nie wiedziałam która była godzina. Spojrzałam na pokój i prawie się przestraszyłam widząc obok łóżka Justin'a.
-Co Ty tu robisz? - wyszeptałam.
-Stoję. - odpowiedział.
-Właśnie widzę, ale w nocy? Dlaczego nie śpisz? - spytałam.
-Bo... Lubię na Ciebie patrzeć.
-Gdzie Ty masz mózg idioto?
Bieber usiadł na brzegu łóżka. Nie wiedziałam za bardzo co zrobić. Poczułam się dość niekomfortowo, ale nagle poczułam od niego jakąś woń.
-Justin... Ty jesteś pijany! - powiedziałam.
-Nie...
Dotknęłam jego twarz i spojrzałam na niego.
-Na pewno? - chciałam go uderzyć.
-No dobra, może troszkę... Ale nie bij, proszę.
-Ohh... Bieber.
-Słucham? - zbliżył się do mnie - Mieliśmy zapomnieć, ale ja nie potrafię. - zbliżył się jeszcze bardziej - Tym bardziej jeśli pamięta się niektóre rzeczy z tamtej nocy...
Na początku nie wiedziałam o czym mówi, zamyśliłam się, a on wykorzystał to i mnie pocałował. Oderwałam się od niego.
-Jak to? Pamiętasz coś co się wtedy stało? - zapytałam zdziwiona i trochę zdezorientowana
-No tak i wiem, że to może być moje dziecko, bądź... Nathan'a - jego imię wypowiedział jakby się dławił - Ale na pewno nie Patryka. Nie ładnie tak okłamywać ludzi i to na dodatek swojego chłopaka. Przecież on musi znać prawdę.


_________________________________________________________________________________

Buuuuuu... i jest ;D
Wchodźcie tutaj, JERRY ->> http://mymusic.com/magazines/51194b6bcc0d93e820000062?bc=67lb9jpb

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 21

Dziwnie się na niego patrzyłam i nie wiedziałam co zrobić. To była trochę niezręczna sytuacja, ponieważ ani nie mogłam się dobrze ruszyć, ani nie miałam pojęcia co powiedzieć. Sięgnęłam po telefon, a on ciągle się na mnie patrzył.
-Muszę zadzwonić do Patryka. - próbowałam jakoś zmienić sytuację.
-No tak... A miałem Ci powiedzieć, że zaraz obiad. - i wyszedł.
Sprawdziłam godzinę, dość krótko spałam. Wstałam i zadzwoniłam do Pat'a. Nie odebrał. Pomyślałam, że może jest zajęty w pracy czy coś. Postanowiłam spróbować później.
Zeszłam na dół i zobaczyłam Nathan'a siedzącego i oglądającego coś w telewizji, a Justin pomagał tacie w kuchni. Chwilę tak się rozejrzałam i coś mi nie pasowało.
-Tato - zaczęłam mówić i kierować się do kuchni. - A gdzie Wojtek?
-Od kilku dni jest u babci... Nie chcę, aby patrzył na mnie w takim stanie. - odpowiedział.
-Teraz masz mnie, przynajmniej na kilka dni. - przytuliłam go - Ale pamiętaj, że nie jesteś sam, poradzisz sobie. Musisz. - uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię - powiedział.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i poszłam do pokoju.
Usiadłam obok Nath'a.
-Co tam oglądasz? - zapytałam.
-Właściwie to nic, bo nie mam co... - rzekł po czym wstał i nie wiedział co ze sobą zrobić.
-Zaraz będzie obiad, chodź pomożesz mi rozłożyć talerze - uśmiechnęłam się, wiedziałam, że to mu się spodoba, chociaż wolałby gotować.
Przygotowaliśmy i tata podał obiad. Wszyscy zjedliśmy i po obiedzie znowu postanowiłam zadzwonić do Patryka. Nie odbierał. Nie wiedziałam co się dzieje, czemu nie odbierał, czemu nie oddzwaniał. Na pewno miał przerwę w pracy. Pomyślałam, że poczekam, do czasu aż wróci. Chciałam jeszcze zadzwonić do Natalie, ale przerwał mi Justin.
-Co tam robisz? - spytał się wchodząc do mojego pokoju, stałam przed oknem i patrzyłam jak kiedyś na sąsiadów z naprzeciwka. Nigdy nic ciekawego tam się nie działo, ale jak się zamyśliłam to to był jedyny punkt w którym mogłam się patrzeć i spokojnie myśleć. Bieber stanął za mną, a ja lekko przekręciłam głowę, żeby go zobaczyć.
-Stoję. - rzekłam cicho.
-To widzę. - podszedł do mnie bliżej i jedną ręką mnie objął mnie za ramiona. - Pamiętasz jak się na mnie wydarłaś wtedy, gdy wróciłem z Natalie, co potem wyszedłem? - spojrzałam się na niego i nie wiedziałam do czego zmierza - Przemyślałem parę spraw w samolocie. I jedyne co chcę Ci powiedzieć to jest to, że nie będę już z nią. Nie mogę, to znaczy... - odwrócił wzrok, puścił moje ramiona i zaczął stąpać z nogi na nogę - Ona już nie chce ze mną być. Ja to wiem. Jestem po prostu głupi i tyle.
-Juss... - zbliżyłam się do niego - Nie poddawaj się tak łatwo. Sam przecież to mówiłeś, żeby się nie poddawać. Nie pamiętasz? Trzeba uwierzyć, więc uwierz, że będzie jeszcze dobrze. - jedną ręką dotknęłam jego klatki piersiowej - Ja tak myślę o mamie, wiem, że jeszcze kiedyś się z nią zobaczę. Tam. - wskazałam drugą ręką sufit, ale on wiedział o co mi chodzi - Teraz jest jej lepiej niż tutaj. Tęsknie za nią i żałuję, że się wszystko ułożyło tak jak było, ale nie cofnę czasu. Nie żałuję, że wyjechałam, ale tego, że nie mogłam pogodzić się z mamą. Ostatni raz się z nią widziałam, gdy nie pozwoliła mi wyjechać. - oczy miałam już pełne łez - Wtedy ja miałam swoje oszczędności i kupiłam bilet. W jedną stronę. Spakowałam wszystko co najbardziej potrzebne i wyjechałam. Bez pożegnania, bez jej wiedzy. Zostawiłam krótką wiadomość, że wrócę i żeby się o mnie nie martwiła. Tata dowiedział się o tym w ostatniej chwili, ale nie zdążył mnie zatrzymać. - patrzyłam się ciągle na niego i prawie płakałam - Teraz Ty możesz żałować wielu złych rzeczy, które popełniłeś, ale nie zmarnuj tego. Walcz o to co dla Ciebie ważne. Nie zostawiaj jej. Ona Cię potrzebuje. Nie jest jedną z wielu zakochanych fanek. Jest tą jedną, która poznała Cię zupełnie innego i kocha Cię. - Justin przytulił mnie, a ja nie płakałam, ale łzy mi ciągle leciały.
-Zapamiętam to co mi mówisz, ale to nie będzie takie proste. Gdybym mógł to wszystko bym Ci opowiedział, ale nie teraz. Przyjdzie na to okazja - wytarł łzy, które spływały mi po policzkach i dotykał mojej twarzy nawet, gdy już miałam suche poliki.
Chwilę tak staliśmy patrząc na siebie. Jeszcze raz się do niego przytuliłam i gdy chciałam wyjść on zatrzymał mnie, łapiąc za rękę.
-Gdzie idziesz? - spytał
-Zobaczyć jak tam chłopaki na dole. - odpowiedziałam.
-Poczekaj. - zbliżył się do mnie, zgarnął moje włosy z twarzy. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a ona ujął moją twarz w swoje ręce i pocałował.


_________________________________________________________________________________

Mój plan nieco się zmienia z kolejnymi rozdziałami. Ale teraz wpadłam na fajny pomysł :)

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 20

"Wracając do nich zauważyłam, że z kimś rozmawiają. Podchodząc bliżej..."

...widziałam długie blond włosy i bardzo szczupłą sylwetkę. Na początku w ogóle nie wiedziałam kto to może być, lecz gdy się odwróciła uśmiechnęłam się, ale również byłam bardzo zdziwiona.
-Nalia?! - krzyknęłam i od razu ją uściskałam. - Co Ty tutaj robisz? - spytałam.
-A no lecę razem z Wami do Polski - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Jak fajnie. A co z Jay'em?
-Właśnie tutaj idzie... - pokazała mi palcem idącego w naszym kierunku chłopaka.
Nathan od razu przywitał się z przyjacielem, a potem Mcguiness objął dziewczynę i wszyscy stojąc obok siebie czekaliśmy na otwarcie gate'u. 
Byłam ciekawa jak chłopaki przyjmą inny klimat, nowe państwo. W końcu ciągle siedzimy w Anglii, no i Justin w Stanach. Wiem, że niedługo tam będzie musiał wracać, ale może trochę całkiem innego świata zwiedzić.
-Bieber, proszę Cię, zachowuj się. - rzekłam do chłopaka, gdy czekaliśmy w kolejce do wejścia do samolotu, a tamten zaczął robić zdjęcia, zaczepiać ludzi i robić im zdjęcia. Byłam tylko ciekawa tego, co powiedzą jego fani, gdy on wstawi to na instagram'a. Razem z Nalią patrzyłyśmy się na niego, a chłopaki z czasem przyłączyli się do niego. Fani oczywiście ich zaczepiali, ale na szczęście nie było ich dużo. 
Wchodząc do samolotu podałam stewardesie mój bilet i poszłam zająć jakieś siedzenia. Dziewczyna usiadła z Jay'em, a ja z chłopakami. Miejsca były przydzielone na trzy osoby, więc u tamtych zostało jedno wolne i jakiś facet się do nich dosiadł. 
Startując patrzyłam jak samolot oddala się od lądu, siedziałam przy oknie, a obok był Justin. Oparłam się o jego ramię i zasnęłam. Znowu miałam koszmary. Tym razem śniło mi się jak spadam w jakąś otchłań. Wokół mnie były jakieś przedmioty, ale ja nie mogłam się żadnego z nich złapać. Spadłam. Byłam we wodzie. Przede mną pokazała się moja mama, na początku myślałam, że zbliża się do mnie, lecz po chwili zauważyłam, że ona się oddala. Chciałam ją zawołać, ale gdy zaczynałam coś mówić nic nie było słychać. Nie chciałam żeby odchodziła, pragnęłam by wróciła, żeby przy mnie była. 
Obudziłam się trochę wystraszona. Spojrzałam na Bieber'a, który się na mnie patrzył. Odwróciłam od niego wzrok, a z moich oczu łzy zaczęły same lecieć. On objął mnie ręką i zapytał co mi jest, ja wypowiedziałam jedynie takie słowa jak "sen" i "mama". Nie chciało mi się nic więcej mówić, miałam nadzieję, że zrozumie i chyba tak było, bo o nic więcej nie zapytał. 
-Ile jeszcze? - spytałam po kilkunasty minutach.
-Niedługo powinniśmy lądować. - odpowiedział. - Trzeba chyba budzić Sykes'a. - wskazał śpiącego chłopaka obok. Uśmiechnęłam się. Tak jakoś jego widok mi pomógł. 
Chwilę po tym jak obudziliśmy Nathan'a kazano zapiąć pasy. 
Nie wiedziałam kto przyjedzie po nas na lotnisko. Nalia z Jay'em jechali do niej, ale obiecali, że mnie przyjadą pojutrze. Pożegnałam się z nimi i wzięłam do ręki telefon. Wybrałam numer taty i zadzwoniłam. Jak zwykle nie odebrał. Po chwili dostałam sms'a "Czekam na parkingu.". Przekazałam chłopak wiadomość i ruszyliśmy. 
Po kilku godzinach byliśmy u mnie w domu. Tata widząc mnie na parkingu nie bardzo się zdziwił, a przez całą drogę nie wymieniliśmy żadnego słowa. Wchodząc do domu chłopaki nie byli zdziwieni gdzie mieszka. Wiedzieli jaką miałam kiedyś sytuację, nie byłam bogata, ani nie do tej pory nie jestem. To nie było to samo co, gdy byłam u Nathan'a, ani ta willa, która Justin kupił w Londynie. Mieszkałam na wsi, w zwykłym, prostym domu, który kiedyś zbudował mój tata. Chciałabym tu zostać, ale jednak w Anglii już się przyzwyczaiłam i nie chcę znowu zmieniać otoczenia. Może trochę żałuje, że wyjechałam, ale przecież nie mogłam nic przewidzieć.
Byłam trochę zmęczona całą podróżą, więc powiedziałam, że pójdę się położyć. Wchodząc do swojego pokoju zauważyłam, że nic się nie zmieniło odkąd go ostatni raz widziałam. Te same ściany, telewizor, szafki, łóżko. Nic nie zostało ruszone. Kurz na meblach, drzwi otwarte, fotel w tym samym miejscu co zawsze. Jedyne co było inne to na łóżku nie było pościeli. Musiałam sobie sama wziąć, więc poszłam do taty pokoju, wyciągnęłam i wróciłam do swojego. Położywszy się na łóżku przypomniały mi się czasy, gdy byłam mała. Ile dni tutaj przesiedziałam, kiedy byłam szczęśliwa i kiedy płakałam. Miło było powspominać stare czasy, wtedy nie miałam takich problemów, choć myślałam, że świat mi się wali, gdy dostałam jakąś jedynkę.
Zasnęłam. Tym razem nic mi się nie śniło, ale obudził mnie Justin. Siedział obok mnie na łóżku, a ja się na niego dziwnie spojrzałam.
-Co jest? - spytałam.
-Nic, chciałem tylko na Ciebie popatrzeć - odpowiedział, a ja się nieco zdziwiłam.


_________________________________________________________________________________

Długi nie jest, ale jednak..

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 19

Ucieszyłam się, że Nathan był z nami. Byłam ciekawa gdzie się zatrzymał, ale nie miałam się kiedy spytać, ponieważ albo przeszkadzali nam jacyś fani albo rozmawialiśmy na inny temat i zazwyczaj zapominałam. Przy okazji weszliśmy do sklepu zrobić zakupy na obiad. Zaproponowałam Sykes'owi, aby u nas został.
-Wiesz, musiałbym zadzwonić, okay? - wyciągnął komórkę, wybrał jakiś numer i odszedł na bok.
-I jak, lepiej? - zapytałam Natalie, gdy Nath rozmawiał.
-Może trochę. Odświeżyłam się i jest git. Wiesz... Jeśli nie Justin - zachichotała - To jest jeszcze The Wanted - ściszyła trochę głos.
-Co The Wanted? - trochę się wystraszyłam, gdy Nathan zadał pytanie stając za mną. Na chwilę mnie objął, ale gdy na niego się spojrzałam puścił mnie i stanął obok.
-A nic - odpowiedziała Natalie uśmiechając się.
-To jak? - spytałam się Sykes'a.
-Zostaję, musiałem powiadomić Twoją ciocię - mrugnął do mnie. Przez chwilę zastanawiałam się o czym on do mnie mówi.
-Jak to ciocię?
-No takto. Na ten czas jak tu przyjechałem to mnie przygarnęła. Zgodziłem się, bo nie chciałem jakiegoś rozgłosu, że jestem tutaj bez chłopaków. Choć i tak już mnie widzieli. - wzruszył ramionami - No ale mam nadzieję, że nie wymyślą żadnych głupich plotek. - był tak pewny siebie, jak zawsze z resztą, jego miny, których nie dało się opisać. Zbyt idealny, ale był tylko przyjacielem. Może kiedyś coś więcej czułam, ale teraz dla mnie liczyło się dziecko i Patryk. Tak długo na niego czekałam, aż wreszcie mogę z nim normalnie żyć. Bez żadnej Vicky, czy kogoś tam. Ja nadal to wiem, że to dzięki mnie zaczął się interesowć dziewczynami, chociaż nigdy mi tego nie powiedział. Większość wiedziałam od Kacpra. Zawsze mi mówił co u niego etc. Do czasu jak tutaj przyjechałam na stałe. Nie wiem dlaczego przestał mi o nim opowiadać, ale i tak w końcu się spotkaliśmy i wszystko jest tak jak być powinno.
Wróciwszy do miszkania zaczęłam przygotowywać obiad. Natalie włączyła laptop i coś tam robiła. Nathan na początku włączył telewizor, ale stwierdził, że nie ma nic ciekawego, więc zostawił na mtv live. Wszedł do kuchni i zapytał się w czym mi może pomóc, ale ja nie chciałam żeby mi pomagał. Był gościem. On jednak upierał się, więc w końcu dałam mu deskę, miskę, nóż i miał brać co chciał z lodówki. Jego zadaniem było zrobić surówkę. Ja przygotowywałam inne rzeczy do posiłku. Nath szybko się z tym uwinął i nawet bardzo dobra mu wyszła.
Natalie weszła do kuchni i zapytała za ile będzie obiad, bo zapachy roznoszą się po całym domu i jest już bardzo głodna. Odpowiedziałam jej, że jeśli chce to możemy zjeść pierwsze danie, czyli zupę. Sykes wyjął talerze z szafki i rozłożył na stole, to samo potem zrobił ze sztućcami. Ja nalałam zupę i usiedliśmy w trójkę przy stole. Pierwszy zjadł Sykes, ale poczekał na nas i gdy skończyłyśmy pozbierał talerze i włożył do zmywarki. Był bardzo miły a ja dziwnie się czułam. Powiedział, że chce mi po prostu pomóc, bo nie ma co robić.
Po zjedzeniu pierwszego dania, kazał nam wyjść i oznajmił, że teraz on w kuchni zostaje i dokończy to co zaczęłam. Nie chciałam wyjść, ale on nalegał, więc usiadłyśmy razem z Natalie na kanapie i przez chwilę słuchałyśmy tego co leciało w telewizji. Nagle usłyszałam znaną muzykę i spojrzałam w ekren.
-Nathan! - krzyknęłam radośnie.
-Co?! - chłopak wyskoczył z nożem w ręku z kuchni i stanął jakby chciał kogoś zabić, albo po prostu nie wiedział co zrobić.
-I Found You. - powiedziałam i się zaśmiałam, gdy go zobaczyłam, Natalie również.
Nath usiadł obok nas, ale przed tym odłożył nóż.
-Dawno tego nie widziałam.. - zaczęłam.
-Ale byłem wtedy młody - zażartował.
-Oj no co Ty, Sykes! To było tylko 5 lat temu - rzekła Natalie.
-Tylko... - spojrzał na nią i w tej chwili w teledysku był moment, gdy zaczęły się słowa:
-I saaaaaaaaid peoooooople... - Nathan wstał i mieliśmy żywe przedstawienie przed telewizorem. Chłopak śpiewał i wygłupiał się. Razem z Natalie nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu.
-We're all looking for love tonight - kontynuował.
-Dobra, starczy - przerwała mu Natalie - Bo coś Ci się tam jeszcze spali.
-Wyganiasz mnie? Okay, ja sobie to zapamiętam - zaśmiał się i wrócił do kuchni.
Ja z dziewczyną zostałyśmy na kanapie przed telewizorem. Po piętnastu minutach od 'występu' Sykes'a przyszedł Pat z pracy. Nalałam mu zupy i spytałam się Nathan'a kiedy skończy. Odpowiedział tylko, że zaraz.
Zastanawiałam się czy Justin wróci. Przecież jutro wylatujemy. On chyba nawet się z tego cieszy. Będę musiała go pilnować, bo znając go pewnie coś wymyśli głupiego i to zrobi. Po zjedzeniu drugiego dania, Patryk poszedł coś sprawdzić w laptopie a ja zaczęłam sprzątać. Tym razem nie pozwoliłam Nath'owi, żeby mnie wyręczył. Natalie postanowiła się przejść jeszcze na spacer, ale samotnie. Nathan usiadł przed telewizorem a ja po chwili do niego dołączyłam.
-Chłopaki się o Ciebie pytają - rzekł grzebiąc coś w swojej komórce.
-To napisz, że jest dobrze. Przecież nie skłamiesz - uśmiechnęłam się.
Dalsza część dnia minęła dość spokojnie. Nathan wrócił do cioci, Natalie po dwóch godzinach wróciła ze spaceru. Patryk pomógł mi zrobić kolacje a Justin wrócił o północy.
Obudziłam się, gdy usłyszałam jak wchodzi. Wstałam i wyszłam z pokoju. Bieber chciał położzyć się spać.
-Nie radzę. I tak za trzy godziny musisz wstać - powiedziałam stojąc na środku pokoju.
-Jak to? - zapytał.
-To już zapomniałeś? O szóstej mamy samolot z Luton. - odpowiedziałam mu.
-No tak. A Ty czemu nie śpisz?
-Justin, każdy się tu o Ciebie martwi. Co się z Tobą dzieje? - lubiłam zmieniać temat, jeśli ktoś zaczynał mówić coś o mnie. - Czy Ty naprawdę nic nie rozumiesz?
-To nie jest takie proste... Gdybyś znała całą prawdę. - zaczął
-Jaką prawdę? - zdziwiłam się
-Nieważne. Idź spać. - położył się na kanapie a ja stałam tam jeszcze przez chwilę. Dopiero po kilku minutach wróciłam do łóżka, sprawdziłam czy mam na pewno ustawiony budzik i zasnęłam.
Obudziłam się przed trzecią. Wstałam i poszłam przemyć twarz do łazienki. Już i tak bym nie zasnęła. Gdy wróciłam do pokoju, Patryk leżał i też już nie spał. Usiadłam na łóżku a on pociągnął mnie tak, że leżałam na nim podpierając się rękoma. Pocałowałam go, lecz gdy to zrobiłam nie mogłam już się od niego oderwać. Nasze języki stykały się, nasze oddechy były coraz szybsze. Jego ręce powędrowały pod moją piżamę i nagle znalazłam się pod nim, lecz nie oderwaliśmy od siebie ust. Zaczął zdejmować to co miałam na sobie a potem mu pomogłam szybko pozbyć się jego spodenek. Gdy już miało dojść do czegoś więcej zadzownił budzik. Ale nie tylko u nas, bo w sąsiednim pokoju a raczej w salonie również. Spojrzałam się na drzwi, zastanawiało mnie kiedy Justin nastawił budzik. Zerknęłam na Patryka. Był trochę zły, to było widać, ale nie tylko on. Jeszcze kilka razy przejechał swoim językiem po mojej szyji i zszedł ze mnie. Ja wstałam, ubrałam się w szlafrok, wzięłam jakieś ubrania i poszłam ponownie do łazienki. Będąc tam słyszałam jak Bieber coś robi za drzwiami. Umyłam się, ubrałam i wyszłam zrobić kanapki oraz herbatę. Patryk zajął na kilka minut łazienkę a ja zaczęłam robić śniadanie. Do kuchni wszedł Justin. Spojrzałam na niego a on już był ubrany i gotowy.
-Jeśli chcesz coś zjeść to sam sobie zrób. Proszę - pokazałam mu blat a na nim różne produkty - Rączki Bozia dała? - uśmiechnęłam się. On podszedł do mnie i objął.
-Wiesz, że Cię lubię i to bardzo... - zaczął.
-Bieber już sobie trochę nagrabiłeś. Nie zaczynaj znowu...
-No dobra, dobra. - zrobił smutną minę.
-Juss... Ja Cię kiedyś... Ugh.. - uśmiechnęłam się i lekko go walnęłam. - Ale pamiętaj, musimy jeszcze poważnie pogadać.
-Okk... - puścił mi oczko i wyszedł mijając się w drzwiach z Pat'em.
Zrobiłam śniadanie oraz kanapki na podróż. Natalie jeszcze spała i nie chciałam jej budzić. Zostawiłam jej wiadomość i wyszliśmy. Patryk nas odwoził, ale jeszcze musieliśmy podjechać po Nathan'a. Gdy już go zabraliśmy, po godzinie byliśmy na lotnisku. Idąc na odprawę pożegnałam się z chłopakiem. Trochę łez mi poleciało, ale on powiedział, że to tylko tydzień. Ostatni raz go pocałowałam i poszliśmy. Byliśmy trochę wcześniej niż planowaliśmy. Czekaliśmy jeszcze pół godziny do otwarcia gate'u. Musiałam udać się do toalety, więc na chwilę zostawiłam chłopaków. Wracając do nich zauważyłam, że z kimś rozmawiają. Podchodząc bliżej...

_________________________________________________________________

Znowu na telefonie. Fajnie xd. Jakoś większą wenę mam w łóżku. Lol.

Rozdział 18

Weszłam do pokoju i skierowałam się do łóżka, ale wcześniej wzięłam ksiażkę. Usiadłam opierając się o ścianę i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam skończyć kolejnego rozdziału a Patryk już wrócił z łazienki. Zamknęłam ją, odłożyłam na półkę i uśmiechnęłam się do niego. Podszedł do mnie, pochylił się i zaczynając od ust całował mnie. Przeszedł na szyję a ja zachichotałam. Przerwał na chwilę i spojrzał mi w oczy. Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas. Pat szybko zareagował choć bardzo niechętnie. Otworzył drzwi i zobaczył, że Justin wychodzi. Wybiegłam z pokoju i patrzyłam na niego nie bardzo zdziwiona.
-Gdzie idziesz? - zapytałam.
-Daleko... Muszę być sam. - odparł oschle.
-Justin, nie znasz okolicy. Możesz się zgubić.
-Poradzę sobie, jak coś to może jakieś fanki mnie przygarną... - uśmiechnął się sztucznie i otworzył drzwi, aby wyjść.
-Świetnie, a Ty tylko o jednym. Bo przecież jesteś znany na całym świecie. Poradzisz sobie, jesteś tak bardzo samodzielny, że nawet głupi obiad trzeba Tobie robić, nie zrobisz nigdy niczego sam. Zawsze jest Natalie zrób to, Monika zrób tamto. Nawet swoich najbliższych traktujesz jak zabawki. Twoja mama ostatnio dzwoni do nas i się o Ciebie wypytuje, bo nie masz dla niej czasu. Twoi przyjaciele się o Ciebie martwią, bo się bardzo zmieniłeś. Nie takiego Justin'a pokochałam, nie w takim Justin'ie Natalie sie zakochała, nie takiego Justin'a Twoje Beliebers znają. - łapiąc oddech podeszłam do niego - Byłeś moją pierwszą inspiracją, pierwszym prawdziwym idolem. Gdy byłam załamana słuchałam Twoich piosenek. Nie znałam Cię nigdy osobiście a to było moje marzenie. Spełniło się, mimo, że po tylu latach. Cieszę się z tego, bo ja nigdy nie przestałam w siebie wierzyć dzięki Tobie. Poznając Cię myślałam, że jesteś tak jak rok temu, czy dwa. Nigdy Ci nie zależało na sławie aż tak jak teraz. Twoi Beliebers dorośli, tak samo jak Ty, ale nigdy nie przestali Cię kochać. Zawsze to oni byli dla Ciebie najważniejsi, tak samo jak rodzina i przyjaciele. Widzę, że przez te lata sława uderzyła Ci do głowy. Bieber, jesteś już dorosły, pomyśl może o uczuciach. Kiedyś trzeba założyć rodzine, ale nie zrób czegoś głupiego czego będziesz potem żałować. - cały czas patrzyłam mu w oczy, wypowiedziawszy to ulżyło mi. - Może jednak zostaniesz? - spytałam pokazując mu pokój.
Justin popatrzył się przez chwilę a potem powiedział:
-Tylko nie zamykaj drzwi, bo nie mam klucza. - i wyszedł.
Spojrzałam sie zdezorientowana na Patryka. Moja słowa były na nic. On po prostu wyszedł. Pat wskazał głową żebym wracała do pokoju. Spojrzawszy się ostatni raz na drzwi ruszyłam do chłopaka. Przytulił mnie i wróciliśmy do łóżka. Ja, tak samo jak on, nie mieliśmy już na nic ochoty, więc położyłam się w jego objęciach i zasnęłam.
Kolejnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Patryk jeszcze spał. Na 9 miał iść do pracy, więc go nie budziłam. Wstałam, założyłam szlafrok i wyszłam po cichu z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zauważyłam, że Justin wrócił i spał na kanapie przykryty kocem. Weszłam do kuchni a tam siedziała Natalie.
-Dzień dobry. - powiedziałam
-On gdzieś był...
-Wiem, chciałam go zatrzymać, ale i tak wyszedł.
-Obudziłam się przed 5 i wtedy dopiero wrócił. Słyszałam jak zamykał drzwi i sie położył. Wyszłam z pokoju dopiero wtedy gdy byłam pewna, że śpi. - przerwała na chwile - Ciągla siedziałam przy nim, myśląc o tym wszystkim. Przykryłam go kocem, bo trochę szkoda mi się go zrobiło.
-Kochasz go... - przerwałam jej - Wiem jak to jest, jak ja kocham Patryka. To nie jest takie proste. Ale coś Ci powiem... Przejdzie mu. Zobacz ile on ma lat. Jest od Ciebie tylko rok starszy, w tym wieku to już nie robi wielkiej różnicy. Jeśli jest Ciebie wart, to będzie walczył, ale poczekaj trochę. On też musi pewne sprawy sobie poukładać. - uśmiechnęłam się do niej - Chcesz herbaty? - zapytałam zmieniając temat.
-Już wypiłam, ale możesz zrobić jeszcze jedną. - odpowiedziała.
Wlałam wody doc czajnika elektrycznego i włączyłam go. Wyjęłam kubki i wrzuciłam herbatę. Wyszłam na chwilę do łazienki, ponieważ miałam taką potrzebę. Gdy wróciłam woda się zagotowała a ja zalałam herbatę. Podałam jeden kubek Natalie a swój położyłam na stoliku. Wyjęłam cukier i postawiłam na środku razem z łyżeczkami.
-Muszę się dzisiaj spakować.
-Może te kilka dni dobrze nam zrobi oddzielnie.
-Ale jak coś jest Patryk. On Ci zawsze może pomóc, tylko nie bój się mówić o swoich uczuciach. Jesteśmy kobietami i wolimy zwierzać się swojej płci, ale czasem też trzeba komuś innemu zaufać. - zamyśliłam się na chwilę, ale dalej mówiłam - Po imprezie na moich urodzinach tylko Pat mógł mi pomóc. Nie chciałam od nikogo innego pomocy. A potem się stwierdziłam, że naprawdę go kocham... Ale to już inna historia. - Natalie dziwnie się na mnie spojrzała.
-Nie bardzo rozumiem... Co się wtedy wydarzyło na tej imprezie? - zapytała nagle, wtedy zorientowałam się, że za dużo jej powiedziałam, wstałam i podeszłam do lodówki.
-Hymmm... Głodna jestem, wiesz. - znowu zmieniłam temat, nie mogłam przecież jej tego powiedzieć co tam się wydarzyło, nawet dokładnie sama nie byłam pewna. - Muszę zrobić Patrykowi kanapki do pracy i teraz na śniadanie. - zaczęłam wyciągać potrzebne rzeczy.
-Monika... Przed chwilą mi tu mówiłaś o szczerości, o zaufaniu a teraz sama uciekasz od tego tematu.
-Ale ja nie mam co mówić. Po prostu był mały incydent z jakąś osobą, nie znam jej i Patryk mi pomógł. - skłamałam.
-To dlatego rano odjechałaś? - spytała
-Tak jakby. No ale nieważne. - uśmiechnęłam się sztucznie - Było, minęło. Ważne jest to co jest teraz. Nie wracajmy do przeszłości. - zaczęłam robić kanapki.
-Jak chcesz. Idę się wykąpać. - powiedziała i wyszła z kuchni.
Popatrzyłam na nią wychodzącą i przez chwilę jeszcze tak stałam zagapiona w tamto miejsce gdzie jej już nie było. Z rozmyśleń wyrwał mnie wstający Justin z kanapy. Tam gdzie stałam bardzo dobrze go widziałam. Chciałam skończyć robić śniadanie, ale coś mnie kazało zagadać do niego.
-Heeeeej, Justin... - wstając leniwie podszedł do futryny przy kuchni, gdzie nie było drzwi - Zmądrzałeś? - zapytałam przechodząc obok niego i kierując się w stronkę mojej sypialni. On stał i nic nie mówił a ja weszłam do pokoju obudzić Patryka.
Wracając do kuchni, Bieber ciągle stał i był bardzo zamyślony. Ja skończyłam robić kanapki, Natalie wróciła z łazienki a po niej wszedł Pat. Justin usiadł na kanapie i włączył telewizor.
-Jedziesz z nim? - zapytałam dziewczyny.
-Nie. Po co?
-Noo... Nie wiem. Jutro wylatujemy, nie chcesz się z nim pożegnać czy coś?
-Nie chcę mu przeszkadzać. Przecież dzisiaj będzie bardzo zajęty - powiedziała ze sarkazmem, naciskając na słowo zajęty.
Do kuchni wszedł Patryk, więc przerwałyśmy naszą rozmowę. Usiadł obok nas na krzesełku i razem z nami zjadł śniadanie. Po ósmej Justin wyszedł, bo podjechał po niego ktoś.
-Nic nie zjesz? - zapytałam.
-Nie jestem głodny. - odpowiedział i wyszedł.
O 8:30 Patryk wyszedł do pracy a ja się ogarnęłam. Natalie posprzątała po śniadaniu i poszła do pokoju w którym spała. Wyjrzałam przez okno w salonie i stwierdziłam, że jak na tak późną porę jest bardzo ładnie.
-Natalie, pójdziesz ze mną na spacer? - spytałam, chciałam, żeby choć na chwilę zapomniała o problemach i o tym wszystkim co ostatnio się dzieje. Mnie też to się przydało. A poza tym, takie spacer mógł pozytywnie wpłynąć na moją ciążę. Około dziesiątej byłyśmy gotowe do wyjścia. Ubrałyśmy kurtki, buty i zamknęłam drzwi. Wychodząc z klatki z bloku wpadłyśmy na Nathan'a, który przyłączył się do nas.


_________________________________________________________________________________

Nie jest najdłuższy, ale krótki też nie jest. Dużo dialogów(a nawet mogę napisać, że jeden monolog xd), powinno się szybko czytać.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 17

Mijały minuty, a ja się o nich martwiłam. Na początku pomyślałam, że pewnie Justin musiał dłużej zostać czy coś. Obiecali, że będą po 19. Zbliżała się 20. Zrobiłam sobie i Nathan'owi herbatę. Usiedliśmy przy stole i zaczeliśmy rozmawiać o tym co się działo przez ten czas jak się nie widzieliśmy. Aż w końcu chłopak zapytał się o to dlaczego po tamtej imprezie tak szybko uciekłam. Nie chciałam do tego wracać. Nie sądziłam, że o to zapyta. Spojrzałam na niego i od razu przypomniała mi się tamta noc. Jak się świetnie bawiłam, aż do momentu obudzenia się na lekkim kacu w tamtym łóżku. Nie byłam w stanie sobie przypomnieć co się stało. Do tej pory nie mogę.
-Monn... Odpowiesz mi czy nie? - zapytał ponownie
-Ja.. Nath - zadzwonił dzwonek do drzwi, co mnie bardzo ucieszyło i mogłam odetchnąć z ulgą - Przepraszam Cię na chwilke - wstałam i ruszyłam do drzwi.
Otwierając trochę się zdziwiłam widząc Patryka, ale to mnie też ucieszyło. Nie pytając o nic pocałowałam go.
-Wypuścili mnie dzisiaj trochę wcześniej. Mamy dużo roboty, ale większość załatwiliśmy - uśmiechnął się i wszedł do mieszkania.
-Cieszę się. Justin'a jeszcze nie ma, nie wiem co się z nim dzieje. Tak samo jak z Natalie. Mam nadzieję, że zaraz będą. A tym czasem... Odwiedził nas niezapowiedziany gość. - popatrzyłam się na niego, a on nawet nie był zdziwiony - Czy Ty może o czymś wiesz? - zapytałam wchodząc do kuchni.
-No wiesz Monn, jak byłaś w szpitalu to byłem już tutaj - zaczął Nathan.
-Patryk.. - spojrzałam się na niego
-Sykes leci razem z Tobą i Justin'em, ponieważ ja nie mogłem. Chciałem, ale muszę zostać. Wiedziałem, że przyjechał do Hemel, sam go zaprosiłem. - odrzekł Pat
-A więc to tak.. Jak ja sobie leżałam w szpitalu - zaczęłam chodzić w kółko - To Wy tutaj planowaliście różne rzeczy. Miło z Waszej strony, ale nawet jeśli bym sama pojechała to nic by mi się nie stało. - uśmiechnęłam się
-W szpitalu byłem ciągle przy Tobie, ale nie chciałem Cię tak samej zostawić nawet jak polecisz do Polski. A przy okazji Justin i Nathan zwiedzą trochę naszego kraju - zaśmiał się
-Dziękuję. - przytuliłam do a on pocałował mnie w czoło. Sykes się zaśmiał. - Co Cię tak śmieszy? - spytałam
-A nic. Jeśli tak mu dziękujesz, to nie mogę się doczekać jak będziecie się żegnać - po raz kolejny pokazał swoje białe zęby i ruszył brwiami.
-Och, Nath, weź - zaczęliśmy się wszyscy śmiać. - Jesteś niemożliwy. - skrzywiłam się trochę, ale znowu wpadłam w śmiech.
Zrobiłam chłopakom i sobie herbaty. Patryk coś zjadł a ja z Nathan'em oglądaliśmy telewizję. Było po dziewiątej wieczorem i coraz bardziej martwiłam się o tamtych. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi i jako pierwsza ruszyłam, aby je otworzyć.
-No wreszcie - powiedziałam patrząc na Natalie i Justin'a. Uśmiechnęłam się do nich i weszli do środka.
-Co tak długo? - zapytał Pat.
-Mieliśmy małe problemy. Ale jest już dobrze. Jutro występuję gościnnie w jakimś programie, więc muszę o 10 już być w Londynie. - odpowiedział Jus.
-To musisz się wyspać.. - zaczęłam.
-Poradzę sobie - lekko się uśmiechnął i poszedł do kuchni
-Coś nie tak? - spytałam Natalie po cichu.
-Chodź.. - dziewczyna wzięłam mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju obok.
-No więc? - spojrzałam na nią pytająco a ona usiadła na łóżku.
-Justin.. Oh.. Wiedziałam, że tak kiedyś musi się stać. Przecież jest wielką gwiazdą, ma miliony a może i więcej fanek. Jestem głupia i naiwna. - wypowiedziała te słowa prawie w płaczu, usiadłam obok niej.
-Co zrobił?
-Dzisiaj dowiedziałam się, że tak naprawdę jestem dla niego nikim. Był ze mną dlatego, że nie jestem sławna, nie mam pieniędzy, po prostu jestem nudną dziewczyną, za którą media by się nie obejrzały. A teraz chciałby mieć więcej rozgłosu, chce być z kimś kto ma sławę a inni będą się nią interesować i ciągle będą na językach innych osób. - przytuliłam ją a ona zaczęła bardziej płakać
-Nie martw się. On czasem zachowuje się jakby był jeszcze nastolatkiem. Takie są już gwiazdy. Powiem Ci, że po części ja nie dopuściłabym do tego by być z Nathan'em. Choć wiem, że on tego bardzo chciał. Jest moim przyjaciele, ale sława czasem uderza im do głowy. - uśmiechnęłam się do niej szeroko a ona odwzajemniła to.
-Dzięki. - odpowiedziała
-Nie ma za co. Po to ma się przyjaciół, nie? - zaśmiałam się.
-Okay. Może wrócimy do wszystkich?
-Lepiej będzie jak już pójdziesz spać. To Ci lepiej zrobi. Zobaczysz. A ja jeszcze z nim pogadam. - rzekłam
-Nie... Proszę.
-Natalie... Idź spać - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
Chłopaki siedzieli przed telewizorem  a ja stanęłam za nimi. Cała trójka odwróciła się jak mnie usłyszeli.
-Gdzie Natalie? - zapytał Nathan
-Śpi. - odpowiedziałam. - Justin... Możemy pogadać? - spojrzałam na niego.
-Nie mamy o czym.. - odpowiedział sucho
-Bieber, za kogo Ty się masz?! Nie jesteś kłębkiem tego świata? Inni też mają uczucia. Nie pomyślałeś o tym dając nadzieję Natalie? Widocznie nie, bo Twoje ego z dnia na dzień jest coraz większe. - podniosłam głos, a gdy skończyłam usiadłam przy stole z laptopem.
-Monn.. - zaczął Patryk podchodząc do mnie - O co chodzi? - spytał
-Zapytaj się jego... - rzuciłam i udawałam, że coś robię.
-Wiecie co, ja może już pójdę. Widzimy się na lotnisku - powiedział Nath, pożegnał się i wyszedł.
-Myślę, że Justin dzisiaj będzie spał na kanapie. Może poczuje jak to jest być nikim w tym domu. - rzekłam, dając nacisk na słowa "być nikim".
Wstałam i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lusterko i zastanawiałam się kim ja teraz jestem. Przez kilka miesięcy wiele się zmieniło. Rozebrałam się i patrzyłam na mój brzuch. Coraz większy. Nieoficjalna data porodu to koniec kwietnia, początek maja. Pomyślałam o tym co mi lekarz powiedział. Nie powinnam się denerwować, ale jak zna się takiego idiotę to trzeba jakoś zareagować. Weszłam do wanny i wzięłam ciepłą kąpiel. Woda zmyła ze mnie wszystkie zmartwienia, choć na chwilę. Wychodząc z łazienki wpadłam na Patryka. Chłopak złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-Lepiej? - zapytał
-O wiele. - uśmiechnęłam się
-Ale nie denerwuj już się tak, dobrze? To może Tobie zaszkodzić - dotknął mojego brzucha i mnie pocałował.
-Oczywiście. - wyrwałam się z jego rąk - Będę czekać w pokoju.

_________________________________________________________________________________

Choroba dała mi weny :) Nowy wygląd.

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 16

Rano obudziły mnie promienie słońca. Uniosłam rękę, żeby zgarnąć słowy z czoła i obudziłam tym Patryka. On uśmiechnął się do mnie, podniósł się i pocałował. Próbowałam się poprawić na łóżku, a chłopak mi pomógł. Wtedy wszedł lekarz, a ja zapytałam się o godzine i kiedy będą wyniki.
-Jest po 11, a wyniki będą za godzinę. I... Panno Wolf. Pozwoliłem sobie zadzwonić do pani lekarza z Polski. Jakoś się dogadałem i dowiedziałem się paru rzeczy. Jeśli wyniki okażą się niepozytywne, wtedy będziemy jeszcze musieli, panno Wolf, porozmawiać troche poważniej. - oznajmił doktor, uśmiechnął się lekko i wyszedł.
Spojrzałam na Pat'a a on mnie od razu przytulił. Nie wiedziałam o czym myśleć, co takiego sie dowiedział. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek na coś chorowałam. Zastanawiałam się jeszcze chwile, ale z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
-Hej, Monn... Coś nie tak? - zapytał
-Zobaczymy za kilka godzin. - odpowiedziałam
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - złapał mnie za rękę i się szeroko uśmiechnął.
Zauważyłam, że dużo osób ostatnio się do mnie uśmiecha, a ja nie wiem jak to przyjąć. Działo się tyle rzeczy, że nie wiedziałam o czym myśleć. Jedyne czego potrzebowałam to spokój, ale nie łatwo mogłam go zyskać.
Powiedziałam Patrykowi, żeby pojechał do domu, ale on się nie zgodził i chciał poczekać do wyników badań. Godzina mijała jak wieczność. Ja nie wiedziałam co robić. Wstałam z łóżka z małą pomocą Pat'a. Przeszliśmy się trochę po szpitalu. To mi dobrze zrobiło. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, czasem wymieniliśmy kilka zdań. On wiedział, że to dla mnie bardzo trudne. Nie tylko mój stan, ale także śmierć matki. Wróciwszy do sali, lekarz już tam był. Byłam wdzięczna Patrykowi, że jest ciągle przy mnie. Nawet po tym jak się dowiedział, że we mnie powstało nowe życie, a on nie jest ojcem. Zaakceptował to, dlatego, że mnie kocha. A ja jego. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Usiadłam, a chłopak stał obok mnie. Lekarz chrząknął i zaczął przeglądać jakieś kartki. Raz patrzył na mnie, raz w te papiery i tak kilka razy. Zaniepokoiłam się i chciałam coś powiedzieć, ale on mnie wyprzedził.
-Panno Wolf... Nie będę owijał w bawełnę, powiem od razu. - w końcu, pomyślałam, no mów, dziwnie się na niego spojrzałam - Będziemy musieli poważnie porozmawiać. - zatkało mnie, czyli jednak coś było nie tak. - Przypomina może sobie pani, czy w dzieciństwie chorowała pani na jakieś choroby związane z pani drogami płodowymi?
-Nie pamiętam, zastanawiałam się nad tym, ale nie jestem w stanie nic sobie przypomnieć.
-W takim razie będę musiał skontaktować się znowu z pani lekarze w Polsce.
-Panie Flint, czy ja... Czy dziecko... Czy z nim wszystko w porządku? - zapytałam zmartwiona
-Jak na razie tak, ale o tym porozmawia sobie pani z panią...Cyp.. Cypry...
-Cyprynska - uśmiechnęłam się do lekarza, który nie umiał wymówić tego nazwiska.
Wyszedł. Zamknęłam oczy i odetchnęłam trochę z ulgą, mimo tego, że tak naprawdę nic nie wiedziałam z tego co mi doktor powiedział. Całe moje życie było teraz pod wielkim znakiem zapytania. Co dalej? Czy jestem na coś chora, czy może byłam kiedyś i nie pamiętam? Czy moje dziecko urodzi sie zdrowe? Czy będę na pogrzebie matki? Czy wrócę do swojego kraju i tam zostanę? Dlaczego Nathan się nie odzywa? Dlaczego Patryk jeszcze jest przy mnie? Czy on mnie nadal kocha? Co tak naprawdę czuje do mnie Sykes?
Tyle pytań, brak odpowiedzi. Jakiejkolwiek. Zasnęłam, znowu myśląc o tym wszystkim. Śniło mi się, że jestem sama wśrodku wielkiej puszczy. Nie wiedziałam gdzie iść i nagle usłyszałam płacz dziecka. Zaczęłam biec. Płacz ucichł i usłszałam strzały, ale również jakiś krzyk. Przeraziłam się. Ukucnęłam i zakryłam uszy. Krzyki w mojej głowie były coraz głośniejsze. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jakąś postać zbliżającą się do mnie. W ręce trzymała broń. Krzyknęłam mimo hałasu wytwarzanego w mojej głowie. Obudziłam się.
Byłam zmęczona tym snem. Pat siedział i uspokajał mnie. Zobaczywszy go uspokoiłam się. On wstał, przytulił mnie, a ja szepnęłam mu:
-Nie zostawiaj mnie, proszę.
-Nigdy! - odpowiedział i mnie pocałował.
Na następny dzień lekarz powiedział, że mogę wyjść, ale mam na siebie uważać. On sam nie wiedział co tak naprawdę może mi być. Wróciłam z chłopakiem do domu, gdzie powitali nas Justin i Natalie. Ucieszyłam się widząc ich. Mimo, że minęło tylko 48 godzin jak ich nie widziałam. Zjedliśmy razem obiad, który oni przygotowali i Natalie oznajmiła mi, że ma dla mnie niespodziankę. W sumie nie tylko ona, ale tak jakoś wyszło, że sama była zmuszona mi to powiedzieć.
-Monn, wiem, że Ci jest bardzo ciężko. Ta sprawa z mamą... Może przejdę do tematu. Chodzi o to, że mam dla Ciebie bilet do Polski - po tych słowach nie spodziewałam się sojej rekacji, przytuliłam ją i nawet łzy zaczęły mi lecieć
-Dziękuję. Nie wiesz jak bardzo mnie na tym zależało, jak będę mieć tyle pieniędzy to Ci oddam...
-Ale czekaj, czekaj.. Nie tylko Ty lecisz. Postanowiliśmy, że razem z Tobą zabierze się Justin, który zafundował Ci to i nic nie musisz zwracać, no i jeszcze jedna osoba.
-Kto? - zapytałam zaciekawiona
-Nathan. - odpowiedziała.
-Serio? Odzywał się do Was?
-Podobno dostał od Ciebie pewnego sms'a. Wczoraj tutaj był. Powiedziałam mu wszystko i razem z Justin'em i Patrykiem tak postanowiliśmy. Samolot masz po jutrze - uśmiechnęła się a ja ją jeszcze raz przytuliłam.
Wieczorem postanowiłam zadzwonić do Sykes'a. Chciałam z nim porozmawiać. Dawno nie słyszałam jego głosu. Po kolacji udałam się do pokoju. Był pusty. Patryk jeszcze z pracy ie wrócił. Dzisiaj ma nockę. A Justin gdzieś pojechał razem z Natalie. Byłam sama. Usiadłam na łóżku i wzięłam w rękę mój telefon. Wykręciłam numer do Nathan'a. Po czwartym sygnale się rozłączyłam i rzuciłam komórkę na pościel. Wstałam i przeszłam się po mieszkaniu. Dziwnie się czułam. Było już ciemno, byłam sama. Miałam zapaloną małą lampkę w pokoju. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Trochę się wystraszyłam. Ruszyłam po niego. Na wyświetlaczu pokazał mi się Nathan. Odebrałam.
-Cześć - powiedziałam pierwsza
-No hej. Tęsknię za Tobą - odpowiedział
-Ja za Tobą też. I dziękuję za wyjazd. Będzie mi trochę trudno na te kilka dni zostawić Patryka, ale mam nadzieję, że sobie poradzi.
-Też tak myślę. Co robisz? - zapytał
-Siedzę sama w domu, a co?
-A mogłabyś otworzyć drzwi? - zdziwiłam się, ale poszłam i otworzyłam.
W tej samej chwili rozłączyłam rozmowę i się uśmiechnęłam.
-Nath - przytuliłam go - Jak ja dawno Cię nie widziałam.
-Ooo.. Ale jesteś... - zaczął
-Duża, tak wiem.. - zaśmiałam się - Nie tylko Ty mi to mówisz.
-Przepraszam, że tyle się nie odzywałem.
-Oh.. Nie przejmuj się. Ja też mogłam napisać czy coś. Wchodź. Zaraz powinni wszyscy wrócić. - uśmiechnęłam się i wpuściłam go do domu.
Byłam pewna, że Jus z Nat zaraz powinni być. Razem z Nathan'em czekaliśmy na nich.



_________________________________________________________________________________

I kolejny! ;D Mam nadzieję, że się cieszycie, mimo, że tak późno!

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 15.

Zbliżały się kolejne dni, kolejne koncerty Justin'a na które wszyscy chodziliśmy. Ja zrezygnowałam z pracy, ale nie będę się do końca życia utrzymywać z zarobków Patryka. Stwierdziłam, że poszukam pracy po urodzeniu, a teraz jakoś przeżyjemy. Zbliżał się październik, a ja rosłam. Nie spotykałam się z ciocią, nie chodziłam tam, ale kiedyś by wypadało.
Była sobota, Justin i Natalie nadal u nas byli, ponieważ Bieber miał trochę wolnego. Nie czułam się przy nim dziwnie, przyjęłam już, że to dziecko Pat'a. Zadzwoniłam do cioci i zapytałam czy moglibyśmy się wprosić na obiad, bo mam coś ważnego do powiedzenia. A dokładniej do pokazania. Na godzinę 15 mieliśmy u nich być. Ogarnęłam się trochę razem z Nat. Chłopaki jak zwykle przebrali się i nic więcej. Było za piętnaście, więc postanowiliśmy już wyjść. Zrobiło się trochę zimno, więc złapałam się za ramię Patryka. W ciszy doszliśmy do domu. Wchodząc poczułam dziwną gule w gardle. Bałam się tego co powiedzą jak mnie zobaczą. Justin otworzył drzwi, pierwsza weszła Natalie, a ja zaraz za nią. Najpierw zobaczył mnie Kacper.
-Monika? Czy Ty przytyłaś, czy co to jest? - zapytał zdziwiony.
-Nie udawaj głupiego. - odpowiedziałam.
Do pokoju weszła ciocia i wujek.
-Jesteś...
-Tak w ciąży - przerwałam dość zdziwionej rodzince.
-Jak się cieszę - powiedziała ciocia i od razu podeszła i przytuliła mnie.
-Ja też. - uśmiechnęłam się.
Po przywitaniu usiedliśmy do stołu i zjedliśmy posiłek. Następnie porozmawialiśmy trochę o tym wszystkim co przez ten czas się działo.
Usłyszałam dźwięk dzwoniącego skype na laptopie. Wujek wstał i odebrał. Nie słyszałam dokładnie o czym mówi, bo ciocia ciągle mnie o coś pytała. Po dziesięciu minutach Paweł wrócił do stołu i miał dziwną minę. Od razu zapytałam czy coś się stało, a on nie odpowiadał, spytałam ponownie, a on na mnie spojrzał i powiedział:
-Agnieszka zmarła.
W pierwszej chwili nie wiedziałam co on do mnie mówi, ale po chwili dotarło do mnie, że Agnieszka to przecież moja mama. Zatkało mnie to, a łzy zaczęły od razu lecieć z moich oczu. Wstałam i złapałam się za mój brzuch. Zaczął mnie trochę boleć, ale dałam radę dość na kanapę. Zobaczyłam na ławie otworzony laptop. Skype. Wiadomości. Różnych znajomych. Od razu pomyślałam o tym kiedy ja ostatnio rozmawiałam z mamą. Kiedy się z nią widziałam. Płakałam. Nie mogłam uwierzyć, że ona nie żyje. To nie mogła być prawda. Patryk, Natalie i Justin usiedli obok mnie, próbowali mnie pocieszyć. Wszystko tylko żebym nie płakała. To nic nie dało. Nie mogłam. Nie dawałam rady. Wstałam, założyłam szybko buty, wzięłam kurtkę i wyszłam. Nadal łzy mi leciały. Poszłam do parku. Usiadłam na ławce i chciałam tylko jednego, aby moja mama przy mnie była. Wspominałam chwile spędzone razem z nią, każde dobre i złe. Ciągle o niej myślałam, przy czym płakałam i się śmiałam. Nie interesowali mnie ludzie przechodzący obok. Mojej rodzicielki nie było przy mnie i już nigdy nie będzie. Wzięłam komórkę w ręce i zaczęłam pisać wiadomość. "Chciałabym, żebyś przy mnie teraz był. Zawsze wiedziałeś jak mnie pocieszyć. Nawet w najgorszych sytuacjach. Zawsze przy mnie byłeś, lecz teraz jest inaczej. Mimo wszystkiego tęsknię za Tobą. Monn." Wyszukałam kontakt i wysłałam do Nathan'a. Chowając komórkę poczułam jak ktoś obok mnie usiadł. Patryk. Ciągle płakałam. Oparłam swoją głowę o jego ramię i tak chwilę siedzieliśmy. Przytulił mnie. Pocałował w głowę. Powiedział żebyśmy wrócili do domu. Nie chciałam, ale robiło się coraz zimniej, więc poszłam.
Wchodząc do mieszkania skierowałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku i miałam dość dzisiejszego dnia. "Co jej się stało?" "Dlaczego teraz?" "To nie może być prawda!" "Chciałabym żeby tutaj była." "Życie jest niesprawiedliwe." Myśląc o tym wszystkim usnęłam.
Obudził mnie kolejny ból brzucha. Otwierając oczy zobaczyłam odwróconego do mnie plecami Patryka. Wstałam i poszłam do łazienki. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lusterko. Wyglądałam okropnie, ale czułam się jeszcze gorzej. Wróciłam do pokoju i zaczęłam szukać telefonu. Gdy go już miałam, usiadłam na łóżku i odblokowałam. Zobaczyłam wiadomość. Pierwsza myśl była o Nathan'ie, ale jednak się pomyliłam. Nalia. Pytała czy wszystko u mnie w porządku, bo dawno się nie odzywałam. Nie chciało mi się odpisywać. Chciałam odłożyć komórkę, gdy w ostatniej chwili dostałam kolejnego sms'a. Tym razem była to odpowiedź od Nathan'a:
"Dawno się nie widzieliśmy, nie pisaliśmy, nie rozmawialiśmy. Tęsknię za Tobą również. Byłaś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Żałuję, że to spieprzyłem i nie walczyłem o Ciebie. Myślałem, że się na mnie obraziłaś, a potem dowiedziałem się, że jesteś z Patrykiem. Twoj sms bardzo mnie zmarwił, czy coś się stało, bo mam przeczucie, że tak. Chciałbym Cię zobaczyć. Nathan."
Jego słowa były szczere. Czułam to. Brakowało mi Jego, tych głupich min, żartów, gotowania, rozmów. Wszystkiego co było z Nim związane. Miałam zamiar odpisać, lecz ból brzucha dał mi znak. Złapałam się za niego i nie mogłam ani wstać, ani sie położyć. Ścisnęłam mocno pościel, na której siedziałam i wykrzywiałam twarz, bo nie mogłam wytrzymać. Próbowałam obudzić Pat'a, lecz na początku nie dałam rady. Dopiero gdy sięgnełam poduszke i rzuciłam w niego obudził się. Powiedziałam mu, że nie mogę się ruszyć. Dotykał mnie i uspokajał, ponieważ ja zaczęłam coraz bardziej panikować. Myślałam tylko o najgorszym, że zaraz poronie, albo coś w tym stylu. Najpierw mama, a teraz Bóg chce uśmiercić moje nienarodzone jeszcze dziecko.
Chłopak szybko się ubrał i obudził Natalie. Przy okazji JuJu też wstał. Dziewczyna pomogła mi dojść do samochodu, a Patryk zawiózł mnie do szpitala. Przyjęli mnie dopiero po pół godzinie, gdyż było dużo ludzi. Zrobili mi badania, a Pat, aby móc przy mnie ciągle być podał się za mojego narzeczonego.
Po dwóch godzinach badań zatrzymali mnie na oddziale. Nie wiedziałam dlaczego, ale obawiałam sie najgorszych rzeczy. Podali mi jakieś tabletki przeciwbólowe i podłączyli kroplówkę. Gdy lekarz wszedł na salę zapytał czy mam jakiegoś swojego ginekologa. Odpowiedziałam, że tak, ale niestety jestem z Polski i pani doktor tam pracuje. Spytałam o wyniki, a on powiedział, że jeszcze nie ma dokładnych i dopiero będą po południu. Chciał abym skontaktowała się ze swoim lekarzem. Niestety był środek nocy, więc postanowiłam zadzwonić do niej rano.
Patryk calą noc przesiedział ze mną w szpitalu. Justin dzwonił zapytać o mnie, a mój chłpak odpowiedział, że na razie tak. Gdy się rozłączył podziękowałam mu, że jest tutaj ze mną. On pocałował mnie w rękę, a potem zasnął opierajac się głową o łóżko.

________________________

końcówkę pisałam na telefonie, więc przepraszam za błędy. Czytasz=komentujesz <3 dziekuję.