poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 27

Nalia zadzwoniła do mnie przed południem. Siedziałam u Kacpra w pokoju i oglądaliśmy jakieś głupoty na you tube. Powiedziała, żebym zeszła i otworzyła drzwi. Byłam akurat sama z kuzynem, ponieważ był Sylwester, więc ciocia, wujek i Ola pojechali coś kupić. Kackers z racji takiej, że byłam u nich postanowił zostać w domu. Wcześniej planował iść gdzieś do kolegów. Nie chciałam go zatrzymywać, ale wolał zostać.
Zeszłam na dół i podążyłam do drzwi od drugiej strony, a przez szybę zauważyłam Nalię. Szybko jej otworzyłam i mocno ją uściskałam. Bardzo się ucieszyłam, że przyjechała.
-Witaj piękna. - powiedziała.
-Cześć kochana. - przytuliłam ją ponownie. - Spodziewałam się Ciebie wcześniej, ale napisałaś, że niespodzianka będzie innego dnia, więc zwątpiłam, że możesz przyjechać - rzekłam.
-Przepraszam, ale wtedy nie wypaliło. - uśmiechnęła się - No ale mam nadzieję, że nie przeszkadzam dzisiaj.
-Nie, oczywiście - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi.
-Poczekaj... - rzekła i wyszła, a ja patrzyłam się jak idzie.
Wyszła za małe podwórko i po chwili wróciła prowadząc za sobą Jay'a.
-Inaczej bym tutaj nie przyjechała... - zaczęła - Jeśli nie będziemy przeszkadzać to wiesz... Chcielibyśmy zostać na noc. Wiem, że jest Sylwek, ale chciałam Ci zrobić niespodziankę i w ogóle... Eh..
-Nie, no coś Ty! - powiedziałam - Możecie zostać. Zaraz zadzwonię do cioci i powiem Kacprowi. Na pewno będą zadowoleni.
Zamknęłam drzwi i poszłam po telefon.
-Kto to? - zapytał kuzyn.
-Chodź to się przekonasz - rzuciłam i zeszłam do nich. - Okay, za chwilę zadzwonię, a tym czasem.. Chcecie coś do picia? - spytałam.
-Jakiś sok, czy coś - odpowiedział Jay.
-Już się robi... Rozgośćcie się - ruszyłam w stronę kuchni i zauważyłam Kacpra - O dobrze, że jesteś. Daj dwie szklanki i jakiś sok, bo gości mamy.
-Yyy.. Dobra. - odpowiedział chłopak.
Siedzieliśmy w czwórkę rozmawiając o wszystkich wydarzeniach, do których w minionych miesiącach doszło. Nie było mi łatwo, ale lepiej się mi zrobiło, gdy powiedziałam im o tym. Oni i tak już najwięcej wiedzieli, a teraz jeszcze to. To wszystko było dziwne, jeszcze dziwniejsze niż wcześniej. Zdawało się być takie głupie, ale jednak z drugiej strony bardzo interesujące. To było gorsze niż jakikolwiek film. Na było początku łatwo, a z czasem stawało się to uciążliwe. Przez jakiś czas wmawiałam sobie, że to dziecko Patryka. Potem stało się coś, czego w ogóle nie rozumiałam. On usłyszał inną wersję tamtej nocy, wszystko się skomplikowało. Nie wiedziałam kto za tym stoi, ale zastanawiało mnie to, czemu Justin robił wszystko, żebym w końcu to przyznała, że to dziecko na pewno nie jest Pat'a. Nie myślałam, że on wymyślił sobie tą bajeczkę, musiałam do tego dojść, ale dość szybko się to nie rozwiązało.

Kolejne dni, tygodnie i miesiące mijały w spokoju. Byłam w 8 miesiącu ciąży. Chodziłam co tydzień na kontrolę, okazało się, że moja ciąża jest zagrożona, ale doktor Flint nie chciał mnie zatrzymywać w szpitalu. Od tamtego czasu, gdy trafiłam przed świętami na oddział, Ollie Flint był moim nowym lekarzem. Miałam nawet okazję się z nim zaprzyjaźnić.
-Cześć. - powitał mnie, gdy weszłam do gabinetu.
-Hej. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-I jak? Nie miałaś żadnych bóli? - spytał.
-Nie, ostatnio jakoś nic. - odpowiedziałam.
-To dobrze. Bardzo dobrze. Dzisiaj nie będę Cię męczyć, więc zobaczymy Twoje maleństwo za tydzień. Okay? - uśmiechnął się.
-No spoko. Ale jakby coś to będę dzwonić. - chciałam już wyjść, lecz Ollie mnie zatrzymał.
-Monn, moglibyśmy się spotkać jutro? Gdzieś wyjść, na spacer czy coś... - zapytał.
-Dobrze. Nie ma sprawy - przytuliłam go, pożegnałam się i wyszłam z gabinetu.

Szykowałam się do wyjścia z Ollie. Ola weszła do pokoju i spytała gdzie się wybieram.
-Idę na spacer - odpowiedziałam z uśmiechem.
-A kto to taki?
-Przyjaciel, lekarz, który będzie wyciągał moje dziecko z brzucha - zaśmiałam się.
-Aaa... Będzie coś z tego? - kolejne pytanie.
-Ola... - uśmiechnęłam się do niej - Raczej nie. - przytuliłam się.
Skąd jej przyszła taka myśl? Nigdy nie myślałam żeby coś z Ollie było. Dla mnie był tylko przyjacielem. Nie potrafiłabym chyba z nim być.
-Monika! - krzyknęła z dołu ciocia - Ktoś do Ciebie.
-Okay, już idę - odpowiedziałam, wyszłam z pokoju i zeszłam na parter.


________________________________________________________________________________

Cii nikt nie widzi, że jestem na lapku haha ;D
Wena jest, gdy kompa brak ;(

2 komentarze: