---------------
-To idziesz, czy wracamy do domu?
Siedziałam razem z Kacprem w samochodzie i bałam się z niego wyjść. Byliśmy dwa domy dalej od Nathan'a. W jednej chwili nie chciałam tam iść, a w drugiej pragnęłam aby to wszystko już się wyjaśniło. Spojrzałam na kuzyna i bałam się. Bałam się, że Sykes mnie stamtąd wyrzuci, że mnie nie wpuści. Myślałam o tym wszystkim co powiedział Jay. Zdawałam sobie z tego sprawę, że Nathan'owi na mnie zależało i to bardzo. Wiedziałam, że w tej chwili nie jest najlepiej, że może o mnie myśleć różne rzeczy.
Wzięłam głęboki oddech. Poprawiłam swoje ubrania, tak z przyzwyczajenia. Jeszcze raz zerknęłam na Kacpra. Siedział znudzony i bawił się swoją komórką. Nie obchodziło go to co teraz zrobię. On zbyt dobrze mnie znał, znał mój każdy ruch, wszystkie myśli. On wiedział co było dla mnie dobre, a co złe. Lepszego kuzyna nie mogłabym mieć. Nachyliłam się trochę, pocałowałam go w policzek i powiedziałam:
-To idę. - uśmiechnęłam się, wychodząc ciągle miałam wyraz zadowolenia na twarzy.
Byłam tak niedaleko tego domu, a ta droga dłużyła mi się. Myślałam, że to przez to, że może nie powinnam tam iść. Znajdowałam się już coraz bliżej, serce biło mi coraz szybciej. Stanęłam przed drzwiami i moja ręka zatrzymała się tuż przed drzwiami. "Zapukać, czy nie zapukać?" pytanie, które przez tą chwilę miałam w głowie.
Nagle drzwi zaczęły się otwierać. Zobaczyłam w nich Nathan'a i byłam trochę zaskoczona. A on uśmiechnął się do mnie.
-Cześć. - wypowiedział to drapiąc się po głowie.
-Cześć. - odpowiedziałam trochę zawstydzona.
-Wejdź.. - cofnął się trochę i zrobił dla mnie przejście.
Przekroczyłam próg nie patrząc na niego i czułam się zmieszana tym wszystkim.
-Widziałem jak idziesz - zaczął - Akurat przez okno spojrzałem. - tłumaczył się.
Spojrzałam na niego, Nath otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz po chwili je zamknął.
-Napijesz się czegoś? - zapytał i skierował się do kuchni.
Podążyłam za nim i patrząc na wszystkie pomieszczenia przypomniało mi się, jak spałam u niego. Wtedy jeszcze moje życie nie było tak odwrócone do góry nogami. Miałam normalne życia, no prawie. Wspaniałych przyjaciół, bez wielkich problemów. Za bardzo cofnęłam się w przeszłość. Zbyt duży ból wywołało to u mnie. Chciałam coś powiedzieć, lecz łzy pokazały mi się w oczach. Szybko je wytarłam, aby Nath nie zauważył.
-Nathan... - starałam się na niego spojrzeć - Nie przyszłam tutaj w odwiedziny, sam to dobrze wiesz.
Chłopak podszedł do mnie, a ja chciałam się rozpłakać. Usiłowałam nie wybuchnąć płaczem, lecz to było silniejsze ode mnie. Sykes przytulił mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Te same słowa wypowiadał kiedyś. Kiedyś kiedy byliśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi.
-Nic nie mów. - przytulał mnie i gładził po włosach. - Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza.
Spojrzałam na niego. Odsunęłam się trochę i wytarłam łzy.
-Ale... To wszystko. Przecież...
-Cicho już. Nie wracajmy do tego co było. Okay? Ale mam jedno pytanie...
Patrzył się na mnie, a ja kiwnęłam głową.
-Wiesz czyje to dziecko? - zapytał.
-Nie. - odpowiedziałam z trudem.
-Dobrze. Więc...Monn bez względu na to co ostatnio się działo, bardzo mi na Tobie zależy. Kocham Cię... - chciał mnie pocałować, lecz ja uniknęłam go i tylko go przytuliłam.
-Nieważne co się stało, nieważne jak oni mówią. Ja zawsze Tobie wierzyłem, musiałem to przemyśleć, ale nigdy nie straciłem wiary w Ciebie. Monika... Wiem, że teraz jest jak jest, ale nie opuszczę Cię.
Patrzyłam i słuchałam go. Trochę ciepło zrobiło mi się i lekko się uśmiechnęłam.
-Dziękuję. - powiedziałam, a on mocno mnie przycisnął do siebie.
-Nie dziękuj. - odpowiedział.
Po chwili uświadomiłam sobie, że Kacper siedzi w samochodzie i nadal na mnie czeka. Odsunęłam się do Nathan'a.
-Przepraszam, zaraz wracam. - szybko ruszyłam do wyjścia.
-Gdzie Ty... - zaczął.
-Zaraz wrócę - powtórzyłam.
Poszłam do samochodu kuzyna, a on nadal w nim siedział. Otworzyłam drzwi.
-Co jest? - zapytał.
-Idziesz?
On wysiadł ze samochodu, zamknął go i podążył za mną.
-Nath..Kacper ze mną przyjechał i wiesz. Trochę długo tutaj gadaliśmy, nie chciałam żeby tak siedział w samochodzie.
-Spoko. - uśmiechnął się. - Napijecie się czegoś? Czy coś? - spytał.
-To co Wy... Już.. Ten... Tego.. - jąkał się mój kuzyn, a ja się zaśmiałam.
-Pogodziliśmy się. Tyle Ci wystarczy? - spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.
-Dobra. O nic więcej nie pytam, bo i tak mi nie powiecie - Nathan wybuchnął śmiechem i poszliśmy do kuchni.
-Czego się napijecie? - spytał
-Ja poproszę wody - powiedziałam.
-A ja co tam masz... - Kacper podszedł do niego - Może być ten sok - odpowiedział i wskazał napój pomarańczowy.
Dni mijały, codziennie czułam się coraz gorzej. Ollie w końcu zabrał mnie na oddział. Leżałam na jednej z sal i trochę się nudziłam. Byłam już tutaj pięć dni i nie miałam co robić. Ollie miał kilka dni wolnego, ponieważ trochę się przeziębił. Codziennie przychodził do mnie Kacper i Nathan, gdyż zamieszkał na kilka dni w Hemel. Miło było, gdy przychodził i rozmawialiśmy. Postanowiliśmy nie wracać do tamtej sprawy. Uznaliśmy, że nie ma po co, a dziecko jak się urodzi to wtedy dowiemy się kto jest ojcem. Nathan zachowywał się w stosunku do mnie bardzo opiekuńczo. Pomagał mi, wspierał mnie, tak jak kiedyś.
Kilka dni później Ollie zaproponował, że wyjdzie ze mną na spacer, ponieważ nie mogę tak ciągle siedzieć w szpitalu.
-Przyda Ci się trochę świeżego powietrza. - powiedział.
Ubrałam się jakoś normalnie i wyszliśmy. Wzięłam go pod rękę i spacerowaliśmy w parku obok szpitala.
-Już niedługo poród. Dobrze się czujesz? - spytał.
-Tak, tak.. Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się do niego.
-A ten Nathan.. Czy jak mu tam. Ten co do Ciebie przychodzi to.. Kim dla Ciebie jest?
Spojrzałam się na niego i byłam bardzo zdziwiona jego pytaniem.
-To jest mój przyjaciel. Mówiłam Ci o nim...
-A co on?
-Tak, to on. I może być też ojcem dziecka. Ale dopiero dowiemy się tego za...
-...Za tydzień. - uśmiechnął się do mnie.
-Serio? Już?
-Tak. Nie chciałem Ci nic mówić, bo ciągle byłaś w stresie, chciałem żebyś się zrelaksowała. A teraz w sumie to i tak niedługo, więc mogłem Ci powiedzieć.
-No, no, no... Osz Ty. - popchnęłam go lekko w ramię i w tej samej chwili zobaczyłam jak Nathan robi zdjęcia z fankami.
Patrzyłam się na niego i myślałam o tym jak to będzie jeśli dowie się, że jest ojcem. Tzn. nie wiedziałam tego na sto procent, ale tak przypuszczałam. Już wcześniej o tym myślałam. Nie chciałam mu zniszczyć kariery. Nie chciałam żeby pisali o mnie różne rzeczy w gazetach, bo na pewno by tak było. Czy ja sama chciałam się w to mieszać? Czy chciałabym być z kimś kto non stop pracuje? Kto nie ma prywatnego życia, bo media chcą wiedzieć wszystko? Czy ja tego chciałam?
Wróciłam z Olli'em do szpitala i powiedziałam, że chce być teraz sama. Nie wiedział co mi się stało, bo w sumie to nic, ale musiałam pomyśleć. Przeprosiłam go i położyłam się na łóżku, a potem zasnęłam.
Nathan przychodził codziennie. Z dnia na dzień myślałam o nim więcej. O tym jak by to było. Próbowałam zachowywać się normalnie. Aż nadszedł czas porodu.
-Witaj piękna. - powitała mnie Nalia razem z Jay'em.
-Cześć. - odpowiedziałam.
-Jaki słodziak. - uśmiechnęła się dziewczyna.
Siedziałam w swoim pokoju u cioci na łóżku. Obok mnie leżał mały. Leon. Tak nazwałam swoje dziecko. Nalia i Jay usiedli obok mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Doszło do tego, że powiedziałam im co zamierzam zrobić. Potrzebowałam tylko jakiegoś dna Nathan'a i Justin'a. Loczek zaproponował, że może mi załatwić, więc się bardzo ucieszyłam. Powiedziałam im też, że nie chcę żadnego z nich aby się dowiedział. Chciałam urwać z nimi kontakt. Tak byłoby najlepiej dla mnie i dla nich.
Czas leciał szybko, minął miesiąc. Mały był coraz większy. Mieszkałam nadal u cioci. Przyszedł list do mnie. Wyniki. Otworzyłam kopertę. Nathan... Wynik pozytywny. Wtedy już wiedziałam co zrobić. Leoś spał, a ja założyłam słuchawki i włączyłam "I'll be your strength". Wróciłam wspomnieniami do dni, gdy byłam młoda, gdy miałam marzenia, które były dla mnie nieosiągalne. A teraz? Słyszałam jedynie głos Nathan'a w piosence.